
WIRUSY RUCHU
A
A
A
Działania Zorki Wollny można rozpatrywać w kontekście instytucjonalizacji zachowań spowodowanych kontekstem miejsca. Polem symbolicznych zmagań artystki staje się przestrzeń publiczna jako miejsce konstruowane przez zasady skodyfikowane prawem i zwyczajami. W jednym ze swoich performance`ów, którego zapis wideo można oglądać w galerii Okna, Zorka wyreżyserowała spektakl, w którym grupa tancerzy odtwarzała zachowania typowych widzów galerii i muzeów. Wydobycie rytmicznego potencjału tych zdarzeń uwidoczniło ich przewidywalny, bezpieczny charakter. Artystka niczym botanik pokazała spreparowane efekty wielogodzinnych nagrań, prezentując w przyspieszonym tempie poklatkowe zdjęcia mikroruchów, nawarstwiając je i wyolbrzymiając, sprawiła, że stały się znaczące.

Zorka zarejestrowała zachowania charakterystyczne dla miejsc eksponujących sztukę, dotykając przy tym ich sakralnego kontekstu, wymuszającego określony rytm poruszania się muzealno-galeryjnych bywalców. Do niemal automatycznie wykonywanych przez nich ruchów można zaliczać podtrzymywanie się za brodę, powolne zbliżanie i oddalanie od eksponatów, omijanie gablot, odczytywanie w skupieniu podpisów, ostrożne wymijanie innych zwiedzających, teatralne krzyżowanie nóg i splatanie rąk za plecami. Wszystkie one są sygnałami potwierdzającymi funkcjonowanie na innym poziomie, wkroczenie w przestrzeń abstrakcji rządzącej się prawami podobnymi do tych, które przestrzegane są w miejscach sacrum. Gesty, które wyodrębnia Zorka, wyrastają z elementarnych potrzeb wyrażania się poprzez ruch, przekraczający ograniczenia ciała uwikłanego w systemy. Konwencja tańca i wprowadzenie wejścia na hasło, podawane w kasie muzeum, zbliża działania grupy tancerzy Zorki do ceremonii kultowych, mimetycznych i inicjacyjnych obrzędów. Ruch muzealny jest leniwy, nieznaczny i łatwo go przeoczyć. Jego obserwacja/tropienie wymaga od widza cierpliwości, wyjścia poza spektakl, którego mimowolnie staje się częścią. Performerka zaburza funkcjonowanie wystawienniczych sal wprowadzeniem elementów, które multiplikują odbywające się w nich rytuały. Zorka badając „zwykłość” w instytucjonalnych dekoracjach, stawia pytanie o to, czy architektura zawsze przejmuje władzę, generując sposoby zachowania, dla których staje się ramą. Wollny w subtelny i nieznaczny sposób ingeruje w atmosferę miejsca. Nie podsuwa łatwych odczytań, rozmywa swoją opowieść, w której trudno wyodrębnić jakikolwiek jednoznaczny początek i koniec. Zbliżając się ideowo do twórczości Katarzyny Kobro wtapia swoje żywe rzeźby, w otaczającą przestrzeń, której wibracje determinują wszelkie ich zachowania.

W projekcie pt. „Koncert na wysokie obcasy” z 2004 roku uwagę widzów zgromadzonych w Collegium Novum zwróciły odgłosy kroków na posadzce, łączące się w wysmakowaną muzyczną kompozycje. Motywem przewodnim koncertu był sam stukot, który tradycyjnie odczytywany bywa jako wabik, element tańca godowego, sposób zwrócenia na siebie uwagi. Dźwięk obcasów konotowany jako bodziec seksualny przywodzi na myśl kobietę, która wystukuje własny, niepowtarzalny rytm znaczący jej obecność. Kroki odmierzane stukaniem obcasów, podobnie jak sposób poruszania się czy zapach, są rozpoznawalne jako indywidualna cecha danej osoby. Zorka nie ujawnia postaci kobiet, które wywołują skojarzenia i fantazje na ich temat jedynie poprzez stukot obcasów na marmurowych posadzkach. Do neogotyckiej budowli zostaje wprowadzona żywiołowość i halucynogenna niemal rytmiczność. Podobnie dzieje się w najnowszym projekcie „Muzeum”, w którym artystka, stojąc za kulisami, pozwala zdezorientowanym świadkom zdarzenia śledzić ograniczony repertuar ruchów tancerzy przechadzających się po wystawienniczych salach.
Wiesław Juszczak napisał esej o występnym ornamencie, który zdobiąc i zapełniając powierzchnie, wcale nie jest niewinny. Jest bowiem desygnatem piękna ukrywającego „symboliczną przemoc” obrazu, sygnalizując obecność tego, kto sprawuje władzę nad patrzącym. W tym kontekście łącząca prace Zorki potrzeba odkrywania „powtarzalnego” jawić się może jako poszukiwanie ornamentu w tkaninie sensów. Powtarzalność jako swoisty ornament rzeczywistości, „zmywanie, pranie, gotowanie, te wszystkie rzeczy przylegające do rzeczywistości jak mokra koszula do pleców” – pisze Andrzej Stasiuk, funkcjonuje na zasadzie wentyla bezpieczeństwa. Zorka odkrywa powtarzalne zachowania i wypróbowane chwyty, dzięki którym możliwe stanie się oswojenie nowych sytuacji i miejsc. Transowość jej muzealnego performance hipnotyzuje widzów, gdyż odsłania to, co niezauważalne w swojej powtarzalności: ornamentalny charakter ludzkich zachowań.
W trakcie performance`u w Muzeum Narodowym w Krakowie dało się zauważyć powtarzalność konfiguracji ruchów ubranych na czarno kobiecych postaci, ich leniwe krążenie wokół gablot, przesuwania się w określonym obszarze. Zebrani odetchnęli z ulgą. W pracach Zorki istotny pozostaje aspekt improwizacji i przypadkowości. Jej działania nie przebiegają według ściśle ustalonego scenariusza. W czasie akcji „Mieszkam w Ikei” performerka spędzała czas, rozmawiając z klientami sklepu. Rejestrowała ich reakcje na jej obecność w wystawowych wnętrzach, co polegało m.in. na niezauważaniu jej obecności. W tej akcji pierwszoplanowa rola przypadała klientom Ikei – widzom, którzy stykali się z niespodziewaną lokatorką „żyjąca” wewnątrz sklepowych dekoracji. W „Mieszkam w Ikei” można doszukiwać się korzeni muzealnych interwencji Zorki. Podobną strategię artystkę zastosowała w projekcie „SFX: Publiczność (Spontane Oeffentlichkeiten)”w Muenster, gdzie aktorzy biorący w nim udział aktorzy przechodzili przez pusty zwykle hol Landesmuseum, ożywiając na moment tę nieruchomą i nudną na co dzień przestrzeń.

Prace Zorki akcentują potrzebę maksymalnego wtopienia się w miejsce, stopienia się z tłem, którego barwy/zasady przyjmuje się w nie do końca uświadomiony sposób. Ludzie unikają środkowej, najbardziej odsłoniętej części dużych pomieszczeń, trzymają się bocznych części, gdyż nie chcą zawracać na siebie uwagi. Podobnie rzecz się ma z widzami, którzy czując na sobie wzrok tych, którzy pilnują ekspozycji, poruszają się w muzeum jak duchy, bezszelestnie, oszczędnie, z gracją. Wszyscy poddani eksperymentowi Zorki: performerzy i publiczność, okazują się wykonującymi ciągle te same tańce niewolnikami Terpsychory.

Zorka zarejestrowała zachowania charakterystyczne dla miejsc eksponujących sztukę, dotykając przy tym ich sakralnego kontekstu, wymuszającego określony rytm poruszania się muzealno-galeryjnych bywalców. Do niemal automatycznie wykonywanych przez nich ruchów można zaliczać podtrzymywanie się za brodę, powolne zbliżanie i oddalanie od eksponatów, omijanie gablot, odczytywanie w skupieniu podpisów, ostrożne wymijanie innych zwiedzających, teatralne krzyżowanie nóg i splatanie rąk za plecami. Wszystkie one są sygnałami potwierdzającymi funkcjonowanie na innym poziomie, wkroczenie w przestrzeń abstrakcji rządzącej się prawami podobnymi do tych, które przestrzegane są w miejscach sacrum. Gesty, które wyodrębnia Zorka, wyrastają z elementarnych potrzeb wyrażania się poprzez ruch, przekraczający ograniczenia ciała uwikłanego w systemy. Konwencja tańca i wprowadzenie wejścia na hasło, podawane w kasie muzeum, zbliża działania grupy tancerzy Zorki do ceremonii kultowych, mimetycznych i inicjacyjnych obrzędów. Ruch muzealny jest leniwy, nieznaczny i łatwo go przeoczyć. Jego obserwacja/tropienie wymaga od widza cierpliwości, wyjścia poza spektakl, którego mimowolnie staje się częścią. Performerka zaburza funkcjonowanie wystawienniczych sal wprowadzeniem elementów, które multiplikują odbywające się w nich rytuały. Zorka badając „zwykłość” w instytucjonalnych dekoracjach, stawia pytanie o to, czy architektura zawsze przejmuje władzę, generując sposoby zachowania, dla których staje się ramą. Wollny w subtelny i nieznaczny sposób ingeruje w atmosferę miejsca. Nie podsuwa łatwych odczytań, rozmywa swoją opowieść, w której trudno wyodrębnić jakikolwiek jednoznaczny początek i koniec. Zbliżając się ideowo do twórczości Katarzyny Kobro wtapia swoje żywe rzeźby, w otaczającą przestrzeń, której wibracje determinują wszelkie ich zachowania.

W projekcie pt. „Koncert na wysokie obcasy” z 2004 roku uwagę widzów zgromadzonych w Collegium Novum zwróciły odgłosy kroków na posadzce, łączące się w wysmakowaną muzyczną kompozycje. Motywem przewodnim koncertu był sam stukot, który tradycyjnie odczytywany bywa jako wabik, element tańca godowego, sposób zwrócenia na siebie uwagi. Dźwięk obcasów konotowany jako bodziec seksualny przywodzi na myśl kobietę, która wystukuje własny, niepowtarzalny rytm znaczący jej obecność. Kroki odmierzane stukaniem obcasów, podobnie jak sposób poruszania się czy zapach, są rozpoznawalne jako indywidualna cecha danej osoby. Zorka nie ujawnia postaci kobiet, które wywołują skojarzenia i fantazje na ich temat jedynie poprzez stukot obcasów na marmurowych posadzkach. Do neogotyckiej budowli zostaje wprowadzona żywiołowość i halucynogenna niemal rytmiczność. Podobnie dzieje się w najnowszym projekcie „Muzeum”, w którym artystka, stojąc za kulisami, pozwala zdezorientowanym świadkom zdarzenia śledzić ograniczony repertuar ruchów tancerzy przechadzających się po wystawienniczych salach.
Wiesław Juszczak napisał esej o występnym ornamencie, który zdobiąc i zapełniając powierzchnie, wcale nie jest niewinny. Jest bowiem desygnatem piękna ukrywającego „symboliczną przemoc” obrazu, sygnalizując obecność tego, kto sprawuje władzę nad patrzącym. W tym kontekście łącząca prace Zorki potrzeba odkrywania „powtarzalnego” jawić się może jako poszukiwanie ornamentu w tkaninie sensów. Powtarzalność jako swoisty ornament rzeczywistości, „zmywanie, pranie, gotowanie, te wszystkie rzeczy przylegające do rzeczywistości jak mokra koszula do pleców” – pisze Andrzej Stasiuk, funkcjonuje na zasadzie wentyla bezpieczeństwa. Zorka odkrywa powtarzalne zachowania i wypróbowane chwyty, dzięki którym możliwe stanie się oswojenie nowych sytuacji i miejsc. Transowość jej muzealnego performance hipnotyzuje widzów, gdyż odsłania to, co niezauważalne w swojej powtarzalności: ornamentalny charakter ludzkich zachowań.
W trakcie performance`u w Muzeum Narodowym w Krakowie dało się zauważyć powtarzalność konfiguracji ruchów ubranych na czarno kobiecych postaci, ich leniwe krążenie wokół gablot, przesuwania się w określonym obszarze. Zebrani odetchnęli z ulgą. W pracach Zorki istotny pozostaje aspekt improwizacji i przypadkowości. Jej działania nie przebiegają według ściśle ustalonego scenariusza. W czasie akcji „Mieszkam w Ikei” performerka spędzała czas, rozmawiając z klientami sklepu. Rejestrowała ich reakcje na jej obecność w wystawowych wnętrzach, co polegało m.in. na niezauważaniu jej obecności. W tej akcji pierwszoplanowa rola przypadała klientom Ikei – widzom, którzy stykali się z niespodziewaną lokatorką „żyjąca” wewnątrz sklepowych dekoracji. W „Mieszkam w Ikei” można doszukiwać się korzeni muzealnych interwencji Zorki. Podobną strategię artystkę zastosowała w projekcie „SFX: Publiczność (Spontane Oeffentlichkeiten)”w Muenster, gdzie aktorzy biorący w nim udział aktorzy przechodzili przez pusty zwykle hol Landesmuseum, ożywiając na moment tę nieruchomą i nudną na co dzień przestrzeń.

Prace Zorki akcentują potrzebę maksymalnego wtopienia się w miejsce, stopienia się z tłem, którego barwy/zasady przyjmuje się w nie do końca uświadomiony sposób. Ludzie unikają środkowej, najbardziej odsłoniętej części dużych pomieszczeń, trzymają się bocznych części, gdyż nie chcą zawracać na siebie uwagi. Podobnie rzecz się ma z widzami, którzy czując na sobie wzrok tych, którzy pilnują ekspozycji, poruszają się w muzeum jak duchy, bezszelestnie, oszczędnie, z gracją. Wszyscy poddani eksperymentowi Zorki: performerzy i publiczność, okazują się wykonującymi ciągle te same tańce niewolnikami Terpsychory.
Zorka Wollny „Muzeum”, 14 marca – 6 kwietnia 2008, Galeria Okna, CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |