ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (127) / 2009

Martyna Markowska,

TERAZ BĘDZIE JESZCZE LEPIEJ

A A A
Kilkanaście pierwszych stron nowej powieści Agnieszki Drotkiewicz. Panika. Gdzie Dior? Gdzie szpik akademickiego dyskursu? Gdzie wycieczki zagraniczne i Coffee Heaven? Gdzie się podziały tamte prywatki z amfą i aromatyzowanymi świeczkami w tle? Ogólnie – co się u licha stało z tym krnąbrnym dziewczyńskiem polskiej literatury? Chyba po prostu dorosła. Pokonało ją życie w stolicy, zakupy w Tesco i beznadziejni faceci? „Pokonało” to trochę zbyt mocne słowo, raczej powiedziałabym, że zahamowało. Pytanie tylko, czy na krótko, czy może na zawsze… Nieważne. Istotne bowiem, że Drotkiewicz, jak i jej bohaterowie, rozpływa się w powszedniości i wychodzi jej to na dobre. Nie rozpływa się bowiem (wbrew miejscu akcji) „po warszawsku, czyli d… po piasku”, ale stylem klasycznym, w równym tempie, jak przystało na dżentelmenów i dżentelmenki rasy Balzak.

Ostatecznie bowiem tylko „na” i świeżo „po” studiach ma się głowę nafaszerowaną Lacanem i innymi mędrcami „post-ery”. Później przychodzi czas na przegrane koleżanki, nudnych kolesi, kolesi frajerów, nadętych kolesi i na lodówkę, w której dogorywa nadpleśniały jogurt. Niestety, drogie czytelniczki przed trzydziestką, nie ma znaczenia, czy pracujecie w salonie kosmetycznym, w kopalni soli, czy wykładacie „Kulturę w kryzysie” studenciakom. Wie to Karolina Pogorska, młoda pani doktor nauk humanistycznych, czyli bohaterka „Teraz” Agnieszki Drotkiewicz. Nowa powieść autorki „Paris London Dachau” jest po trochu portretem Warszawy nudnej jak flaki z olejem, po trochu analizą relacji damsko-damskich, a po trochu – damsko-męskich. Te trzy tropy wyznaczają spójną fabułę „Teraz” nierównomiernie, gdyż najmocniejsza część tej triady to część druga, czyli relacje damsko-damskie. W końcu Drotkiewicz to dziewczyńsko, i to całkiem bystre, nieprawdaż? Po kolei jednak.

Made in Warsaw

Warszawka to stolica, a stolica to shopping, jak wie każdy młody konsument, a tym bardziej młoda konsumentka. Analizując sposób, w jaki Drotkiewicz buszuje po miejskiej przestrzeni, po uniwersyteckich kątach, cudzych mieszkaniach i sklepach (rzecz jasna), możemy odetchnąć z ulgą: „Uff, coś jeszcze zostało z tego snobistycznego nastolatka”. Tylko na pierwszy rzut oka bowiem staczamy się z Diora do H&M i Oriflame. Nie bójta się, jest i Dior, i Ralph Lauren! Pretensje do glamour nie zostały zaprzepaszczone, choć uwaga: element plebejski i lokalny zadomowiły się na dobre w pisarstwie tejże autorki. Mamy i Empik, i Orbis, a powtórzeń nazwy Tesco nie sposób zliczyć (straciłam rachubę dość szybko). Warszawa pachnie silniej gotowanymi ziemniakami niż pięć lat temu i tylko w momentach rzadkich wzlotów – cynamonem.

Meine Damen und Herren

Co za tym idzie – polscy faceci też blakną na arenie międzynarodowej. Bohaterka „Teraz” w osobach krążących wokół niej samczych ciem otrzymuje przekrój trzech typów współczesnych warszawiaków: typ efemeryczny (Paweł), typ beznadziejny (doktor Szymon) i Stary Kawaler (Ryszard). Zwracam uwagę szczególnie na typ ostatni, bo temu Karolina Pogorska poświęciła nawet krótki esej naukowy „z nawiązaniem do”. To też dowód na to, że Drotkiewicz dorasta, Kulturę Starych Kawalerów dostrzega się najwcześniej na studiach, krytycznie rozkłada zaś na części pierwsze podczas pisania doktoratu. Morał tej bajki jest jednak jeden – postulat przetrwania góruje nad miłością. Lepiej być królową, choć na chwilę, bo ostatecznie wszystkie związki trwające dłużej niż moment kończą się kpiną.

A same damy… damy radę

Czas na kobiety. Czy z wyboru, czy raczej z przymusu, to już inna sprawa, ale stawić czoło tej sytuacji musimy bez względu na to. Skoro ród samczy zawiódł, cóż innego pozostaje pracownikom naukowym, specjalistkom od kultury w kryzysie? Drotkiewicz kreuje portret Polki młodej i bezdzietnej utkany z cytatów, choć z krwi i kości także. Cytaty pochodzą z Jelinek, Flauberta i kina Bollywood, ciało z samego ciała. A ciało to według Drotkiewicz „biczowana kukła”. Migreny, mdłości, melancholia – wylicza dalej autorka jednym tchem cielesne przypadłości, konstytucję kobiet. Kobiety samotne. Kobiety wykluczone. Kobiety zawiedzione. Dziewczyńska i staruszki. I kobiece relacje – kiedy przyjaźń to doprawdy schadenfreude, kiedy same chcemy być królowymi, a innym życzymy jak najgorzej. Nawet specjalistki od kultury w kryzysie mogą zachować się podle. A co dalej?

Drotkiewicz dojrzewa, bo przecież nie można powiedzieć, że się starzeje (jako pisząca te słowa reprezentantka rocznika 81 wypraszam sobie). Kwitnąć ładnie i bezzmarszczkowo to trudna sztuka, więc trzymamy wszyscy kciuki. Oby tylko obyło się bez literackiego botoksu. Jednak jest szansa, że Drotkiewicz, taka wybalansowana pomiędzy Tesco a Pradą, utrzyma fason godny równego marszu na wysokich obcasach po catwalke’u zarówno Warszawskich trotuarów, jak i Warszawskich krytyków. Teraz Drotkiewicz. Oby później też.
Agnieszka Drotkiewicz: „Teraz”. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2009 [seria: ...archipelagi...].