NASZ CODZIENNY WYJĄTEK
A
A
A
Z notki w Wikipedii możemy dowiedzieć się, że w 2002 roku Giorgio Agamben zrezygnował z wykładów w Stanach Zjednoczonych, protestując przeciwko wprowadzeniu paszportów biometrycznych. Książka „Stan wyjątkowy” to próba teoretycznego uzasadnienia tej decyzji – włoskiego filozofa interesuje, jak współczesne państwo stwarza sytuację zawieszenia obowiązywania prawa, momentu przejęcia przez władzę wykonawczą uprawnień władzy ustawodawczej. Pod abstrakcyjnymi formułami teorii prawa konstytucyjnego Agamben odkrywa procesy, które dotykają nas wszystkich, nasze ciała poddane urzędowej kontroli, która uchronić ma nas przed wyobrażonymi zagrożeniami. Piszę to w momencie, gdy jakaś świńska grypa zabiła już ok. 100 osób, co ma być powodem światowej kontroli medycznych – z drugiej strony, przepraszam za slogan, w trakcie kilku świąt czy weekendów „na polskich drogach” ginie podobna liczba ludzi i jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, by ogłosić stan wyjątkowy w związku z hipertrofią transportu indywidualnego. Co decyduje, że jedna informacja wywołuje w nas panikę i przyzwolenie na różne kontrole (choćby mierzenie temperatury ciała na lotniskach), a nad innymi przechodzimy do porządku dziennego, uznając, że tak być już musi? I pytając dalej – jak dochodzi do uzasadnienia stanu wyjątkowego, jak te uzasadnienia się zmieniają? Abstrakcyjne formuły prawnicze nie powinny przysłonić tego, że – jak pisał Walter Benjamin – „»stan wyjątkowy«, w którym żyjemy, jest regułą”. Agamben w swoich analizach będzie się starał podążać za myślą autora „Pasaży”, wskazując na momenty połączenie prawa i życia, ich splotu w stanie wyjątkowym.
Zanim jednak przejdziemy do problematyki stanu wyjątkowego, dopowiedzmy, że omawiana książka to kolejna część projektu „Homo sacer” – pierwsza nosi tytuł całego cyklu, trzecia ukazała się pod tytułem „Co zostaje z Auschwitz”, teraz otrzymujemy połowę części drugiej – na przekład czeka jeszcze tom „Królestwo i chwała, Teologiczna genealogia ekonomii i władzy” wydana w 2007 roku. Agamben oparł swoją propozycję na rzymskim pojęciu tego, kto zostaje wyłączony ze wspólnoty – kogoś, kogo można bezkarnie zabić, ale nie można złożyć w ofierze, jednostki, której podstawowe prawa ulegają zawieszeniu. W pierwszym tomie „Homo sacer” tropił występowanie tej formy prawno-politycznej w różnych przestrzeniach współczesnych, uznając jednocześnie nazistowski obóz koncentracyjny za wzorcowy przykład realizacji tytułowego schematu. To w obozach właśnie dochodzi do odebrania obywatelom praw, nie są już nawet więźniami – zostają zredukowani do „nagiego życia” bez podmiotowości prawnej. Szerzej ten problem został omówiony w „Co zostaje z Auschwitz”, gdzie Agamben dokładnie analizuje postać obozowego muzułmana – tego, kto nie może świadczyć o własnym losie, tego, który z definicji nie może przeżyć.
W swoim projekcie Agamben odwołuje się do tak różnych autorów jak Hannah Arendt i Michel Foucault, Carl Schmitt i Walter Benjamin, by wymienić tylko tych najważniejszych. Nie znaczy to oczywiście, że akceptuje poglądy ich wszystkich, co musiałoby prowadzić do sprzeczności. Autor „Profanacji” stosuje raczej dwie odrębne metody przywoływania klasyków – po pierwsze wskazuje, jak się uzupełniają, po drugie stara się doprowadzić do ich konfrontacji, albo po prostu taką konfrontację przytoczyć.
Przykładem pierwszej strategii jest próba wzajemnego uzupełnienia dwóch podstawowych podejść do problemu władzy, jakie wyłoniły się we współczesnej filozofii – przypomnijmy, że Carl Schmitt przedstawił teorię władzy suwerena jako zmodyfikowaną i nowatorską, ale jednak podejmującą problem suwerena zgodną na najogólniejszym poziomie z klasycznymi teoriami władzy (króla, rządu, parlamentu, badania podmiotu władzy). Tym klasycznym podejściom przeciwstawił się Michel Foucault, dowodząc, że rozważania o suwerenności są tylko maskaradą dla realnych stosunków władzy – według autora „Nadzorować i karać” władzę należy badać na mikropoziomie, zwracając uwagę na różne mechanizmy opozycji i wykluczeń, poprzez które realizuje się biopolityka, zarządzanie populacją. Agamben próbuje usunąć sprzeczność między tymi dwoma podejściami poprzez wskazanie na podmiot władzy biopolitycznej, który konstytuuje się w klasycznych formułach władzy. Z założeń tych wynika właśnie analiza stanu wyjątkowego, który Schmitt wiązał ze suwerenem („Suwerenem jest ten, kto decyduje o stanie wyjątkowym”). W dalszych pracach autor „Homo sacer” będzie analizował status władzy, a także spróbuje zastąpić teologię polityczną – teologią ekonomiczną, badaniem znaczenia metafor ekonomicznych dla stworzenia aparatu administracyjnego państwa.
„Stan wyjątkowy” to – co świetnie podkreślają autorzy obszernego posłowia, a właściwie małej monografii, Grzegorz Jankowicz i Paweł Mościcki – esej genealogiczny. Metoda genealogiczna ma tu znaczenie zbliżone do tego z prac Nietzschego i Foucaulta. Chodzi napisanie innej historii niż historia wydarzeniowa, historii, która zamiast opisywać losy wielkich władców zrekonstruuje pochodzenie i przemiany podstawowych pojęć, idei, wyobrażeń. Genealogia ma pokazać, co stoi za naszymi oczywistościami, co sprawia, że niektóre sformułowania wydają nam się zrozumiałe, że wybrane słowa mają „krótszą” drogę do rzeczywistości, że o coś nie musimy już pytać, uznając odpowiedź za wystarczającą. O ile Nietzsche poddawał genealogicznemu przepracowaniu nasze pojęcia moralne, a Foucault starał się rozpracować działalność nowoczesnych instytucji jak medycyna czy więziennictwo, Agamben koncentruje swoje wysiłki nad semantycznymi rozstrzygnięciami, które określają naszą rzeczywistość polityczno-prawną, a poprzez nią naszą codzienną egzystencję z siłą równie wielką, jak tropione przez Nietzschego ideały ascetyczne.
W „Stanie wyjątkowym” tytułowe zagadnienie ma pozwolić opisać sposób odnoszenia się prawa do życia. Zapytajmy zatem, czym jest stan wyjątkowy – w najprostszym, potocznym ujęciu będzie to zawieszenie działania prawa, niektórych praw, na przykład obywatelskich, w sytuacji zagrożenia państwa. Od razu musimy jednak zastrzec, że genealogiczne podejście Agambena utrudnia podania jasnej i prostej decyzji. Zamiast odwoływać się do jakiegoś poczucia oczywistości, autor książki proponuje nam śledzenie tego, jak kategoria stanu wyjątkowego wyewoluowała z innych pojęć prawa rzymskiego (jak iustitium), z jakimi zdarzeniami często się łączyła (jak choćby sytuacja żałoby), a także opowiada krótkie historie nowoczesnego rozumienia stanu wyjątkowego w państwach zachodnich.
Jaka nauka wypływa z tych analiz historycznych, których nie możemy tu w całości przytoczyć? Szczególnie ważne w nowoczesnych dziejach stanu wyjątkowego wydają się dwie daty – pierwsze ustanowienie nowoczesnej postaci stanu wyjątkowego Agamben dostrzega w rewolucyjnej Francji, w dekrecie o stanie oblężenia z 1791 roku. Drugi proces to popularność stanu wyjątkowego od czasu pierwszej wojny światowej – po zagrożeniu wojennym stopniowo zmniejszał się poziom zagrożenia, przy którym uzasadnione wydawało się ogłoszenie stanu wyjątkowego. Najbardziej radykalną postać przybierze sytuacja w III Rzeszy, „państwie stanu wyjątkowego”, gdzie ów stan nie zostanie nigdy odwołany, a za prawo uznawać się będzie słowa Führera.
Nowoczesny stan wyjątkowy pojawia się zatem w państwach demokratycznych, a przynajmniej w państwach prawa – tu możliwa jest kolejna jego definicja odwołująca się do doktryny podziału władz: stan wyjątkowy polega na przeniesieniu uprawnień władzy ustawodawczej na władzę wykonawczą. Państwo zaczyna funkcjonować nie na podstawie ustaw, lecz dekretów wydawanych przez rząd. Ulubionym przykładem dzisiejszego działania stanu wyjątkowego była dla Agambena polityka Georga W. Busha – prezydent odpowiedział na zagrożenie wprowadzeniem rozporządzenia m.in. o areszcie na czas nieokreślony oraz komisjach wojskowych sądzących osoby uznane za zagrażające „wewnętrznemu bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych”. Skutkiem tych rozporządzeń był problematyczny status więźniów obozu Guantanamo, którzy nie byli obywatelami amerykańskimi, ani więźniami wojennymi – osiągnęli zatem „najwyższy stopień nieokreśloności” jak za Judith Butler pisze Agamben.
Ale tego typu przykładów możemy znaleźć znacznie więcej – zawsze gdy ktoś konstruuje jakiś „wielki” problem, który rozwiązany może być tylko nadzwyczajnymi środkami (może to być problem korupcji, przestępczości, ale też mniejszości etnicznych), wytwarza się sytuację brzemienną w stan wyjątkowy. Nie możemy pominąć tu Guy Deborda, któremu Agamben również wiele zawdzięcza, a który chyba najlepiej opisał sytuację sztucznego wytwarzania poczucia zagrożenia w metaforze „społeczeństwa spektaklu”. O ile stan wyjątkowy zwykle legalizuje konstytucja, to w nowoczesnym społeczeństwie potrzebuje jeszcze legitymizacji w opinii publicznej – i tu właśnie pomaga spektakl. Osobnym pytaniem, którego Agamben tu nie podejmuje, wydaje się zagadnienie relacji kapitalizmu i stanu wyjątkowego – czy stan wyjątkowy nie będzie też sposobem włączania życia do obiegu kapitału, utowarowienia tego, co poza obrotem.
Rozważania Agambena oscylują między różnymi dziedzinami – nie inaczej dzieje się w omawianej książce. Badania semantyki prawniczej zostają uzupełnione filozofią homo sacer, nagiego życia. Od lektury konkretnych aktów prawnych (dekretów, konstytucji) przechodzi się zatem do rozumienia prawa bliższemu pismom Kafki czy Benjamina. Właśnie spór tego ostatniego z Carlem Schmittem wydaje się źródłem nie tylko największego wyostrzenia sporu o stan wyjątkowy, ale też otwarciem nowych możliwości. Oryginalność propozycji Agambena zaznacza się już w przyznaniu Benjaminowi inicjującej roli w tym sporze – ma się zaczynać od „W sprawie krytyki przemocy”, na co odpowiada Schmitt projektem teologii politycznej. Na czym polega opozycja między tymi dwoma autorami, których w tradycyjnych mapach intelektualnej historii Republiki Weimarskiej umieszcza się na przeciwległych biegunach – Schmitt to prawicowy krytyk demokracji, pierwszy jurysta III Rzeszy, a Benjamin mocno wiązał się z różnymi środowiskami lewicowymi? Agamben wskazuje nie tylko na osobiste i tekstowe relacje, ale też na wspólne opracowanie tych samych kategorii – z których najważniejsza to oczywiście stan wyjątkowy. Zacznijmy zatem od Schmitta. Dla niego celem stanu wyjątkowego będzie rozszerzenie działania prawa – stan wyjątkowy zawiesza działanie prawa, ale zarazem włącza do prawa to, co wcześniej było poza nim, likwiduje stan anomii. W sytuacji nadzwyczajnej mamy zatem do czynienia z próbą pełniejszego zawłaszczenia rzeczywistości przez suwerena – jego tożsamość i trwałość nie podlegają problematyzacji. Benjamin tymczasem zmierza w całkowicie innym kierunku – nie chodzi tu o wpisanie życia w prawa, szczególnie w prawo, które obowiązuje choć nie znaczy, jak dzieje się w to stanie wyjątkowym. Autor „Pasaży” dostrzega szansę na wydostanie się z sytuacji dominacji prawa przede wszystkim w postawie studiowania prawa. Agamben kontynuuje tę myśl w swoich rozważaniach o profanacji i zabawie – to w nich może dokonać się rozerwanie splotu prawa i polityki, który redukuje politykę do zarządzania, do biopolityki. Poprzez studiowanie, zabawę i profanację można odzyskać polityczny wymiar działania – czyli właśnie utopię zerwania więzi łączącej przemoc prawa z życiem.
Zasada relacji prawa i życia, normy i przypadku nie ogranicza się tylko do sfery prawa – Agamben pisze o „strukturalnej analogii między językiem i prawem”. Zarówno prawo, jak i system językowy nie odnoszą się bezpośrednio do rzeczywistości. Same w sobie nie mają semantyki – dostarcza jej dopiero wyjątek, moment, w którym norma i działanie nie dają się odróżnić, wypowiedź, która poszerza system tego, co w języku da się powiedzieć. Według autora „Homo sacer” ta struktura powtarza się w różnych instytucjach – sam zastosował ją do analizy języka służącego do mówienia o (albo lepiej, po) Zagładzie.
„Stan wyjątkowy” wydaje się najbardziej hermetyczną książka Agamben spośród prac wydanych po polsku. Z pewnością liczne analizy terminologii utrudniają lekturę – wynika to jednak z konsekwentnej realizacji filozofii opartej na analizie własnych założeń, jednocześnie presupozycji leżących u podstaw naszego rozumienia rzeczywistości. Ala ta najbardziej ogólna książka Agambena to zarazem praca najbardziej sytuacyjna – właśnie włączająca się w debatę i zarazem włączająca tę debatę w siebie. Na ile zatem „Stan wyjątkowy” powtarza strukturę stanu wyjątkowego? Czy włącza rzeczywistość w dyskurs, przez to pozwala systemowi języka naukowego lepiej nad nią zapanować – czy też raczej proponuje „tylko” studiowanie, uwolnienie od obowiązywania i otwarcie na zabawę i profanację?
Zanim jednak przejdziemy do problematyki stanu wyjątkowego, dopowiedzmy, że omawiana książka to kolejna część projektu „Homo sacer” – pierwsza nosi tytuł całego cyklu, trzecia ukazała się pod tytułem „Co zostaje z Auschwitz”, teraz otrzymujemy połowę części drugiej – na przekład czeka jeszcze tom „Królestwo i chwała, Teologiczna genealogia ekonomii i władzy” wydana w 2007 roku. Agamben oparł swoją propozycję na rzymskim pojęciu tego, kto zostaje wyłączony ze wspólnoty – kogoś, kogo można bezkarnie zabić, ale nie można złożyć w ofierze, jednostki, której podstawowe prawa ulegają zawieszeniu. W pierwszym tomie „Homo sacer” tropił występowanie tej formy prawno-politycznej w różnych przestrzeniach współczesnych, uznając jednocześnie nazistowski obóz koncentracyjny za wzorcowy przykład realizacji tytułowego schematu. To w obozach właśnie dochodzi do odebrania obywatelom praw, nie są już nawet więźniami – zostają zredukowani do „nagiego życia” bez podmiotowości prawnej. Szerzej ten problem został omówiony w „Co zostaje z Auschwitz”, gdzie Agamben dokładnie analizuje postać obozowego muzułmana – tego, kto nie może świadczyć o własnym losie, tego, który z definicji nie może przeżyć.
W swoim projekcie Agamben odwołuje się do tak różnych autorów jak Hannah Arendt i Michel Foucault, Carl Schmitt i Walter Benjamin, by wymienić tylko tych najważniejszych. Nie znaczy to oczywiście, że akceptuje poglądy ich wszystkich, co musiałoby prowadzić do sprzeczności. Autor „Profanacji” stosuje raczej dwie odrębne metody przywoływania klasyków – po pierwsze wskazuje, jak się uzupełniają, po drugie stara się doprowadzić do ich konfrontacji, albo po prostu taką konfrontację przytoczyć.
Przykładem pierwszej strategii jest próba wzajemnego uzupełnienia dwóch podstawowych podejść do problemu władzy, jakie wyłoniły się we współczesnej filozofii – przypomnijmy, że Carl Schmitt przedstawił teorię władzy suwerena jako zmodyfikowaną i nowatorską, ale jednak podejmującą problem suwerena zgodną na najogólniejszym poziomie z klasycznymi teoriami władzy (króla, rządu, parlamentu, badania podmiotu władzy). Tym klasycznym podejściom przeciwstawił się Michel Foucault, dowodząc, że rozważania o suwerenności są tylko maskaradą dla realnych stosunków władzy – według autora „Nadzorować i karać” władzę należy badać na mikropoziomie, zwracając uwagę na różne mechanizmy opozycji i wykluczeń, poprzez które realizuje się biopolityka, zarządzanie populacją. Agamben próbuje usunąć sprzeczność między tymi dwoma podejściami poprzez wskazanie na podmiot władzy biopolitycznej, który konstytuuje się w klasycznych formułach władzy. Z założeń tych wynika właśnie analiza stanu wyjątkowego, który Schmitt wiązał ze suwerenem („Suwerenem jest ten, kto decyduje o stanie wyjątkowym”). W dalszych pracach autor „Homo sacer” będzie analizował status władzy, a także spróbuje zastąpić teologię polityczną – teologią ekonomiczną, badaniem znaczenia metafor ekonomicznych dla stworzenia aparatu administracyjnego państwa.
„Stan wyjątkowy” to – co świetnie podkreślają autorzy obszernego posłowia, a właściwie małej monografii, Grzegorz Jankowicz i Paweł Mościcki – esej genealogiczny. Metoda genealogiczna ma tu znaczenie zbliżone do tego z prac Nietzschego i Foucaulta. Chodzi napisanie innej historii niż historia wydarzeniowa, historii, która zamiast opisywać losy wielkich władców zrekonstruuje pochodzenie i przemiany podstawowych pojęć, idei, wyobrażeń. Genealogia ma pokazać, co stoi za naszymi oczywistościami, co sprawia, że niektóre sformułowania wydają nam się zrozumiałe, że wybrane słowa mają „krótszą” drogę do rzeczywistości, że o coś nie musimy już pytać, uznając odpowiedź za wystarczającą. O ile Nietzsche poddawał genealogicznemu przepracowaniu nasze pojęcia moralne, a Foucault starał się rozpracować działalność nowoczesnych instytucji jak medycyna czy więziennictwo, Agamben koncentruje swoje wysiłki nad semantycznymi rozstrzygnięciami, które określają naszą rzeczywistość polityczno-prawną, a poprzez nią naszą codzienną egzystencję z siłą równie wielką, jak tropione przez Nietzschego ideały ascetyczne.
W „Stanie wyjątkowym” tytułowe zagadnienie ma pozwolić opisać sposób odnoszenia się prawa do życia. Zapytajmy zatem, czym jest stan wyjątkowy – w najprostszym, potocznym ujęciu będzie to zawieszenie działania prawa, niektórych praw, na przykład obywatelskich, w sytuacji zagrożenia państwa. Od razu musimy jednak zastrzec, że genealogiczne podejście Agambena utrudnia podania jasnej i prostej decyzji. Zamiast odwoływać się do jakiegoś poczucia oczywistości, autor książki proponuje nam śledzenie tego, jak kategoria stanu wyjątkowego wyewoluowała z innych pojęć prawa rzymskiego (jak iustitium), z jakimi zdarzeniami często się łączyła (jak choćby sytuacja żałoby), a także opowiada krótkie historie nowoczesnego rozumienia stanu wyjątkowego w państwach zachodnich.
Jaka nauka wypływa z tych analiz historycznych, których nie możemy tu w całości przytoczyć? Szczególnie ważne w nowoczesnych dziejach stanu wyjątkowego wydają się dwie daty – pierwsze ustanowienie nowoczesnej postaci stanu wyjątkowego Agamben dostrzega w rewolucyjnej Francji, w dekrecie o stanie oblężenia z 1791 roku. Drugi proces to popularność stanu wyjątkowego od czasu pierwszej wojny światowej – po zagrożeniu wojennym stopniowo zmniejszał się poziom zagrożenia, przy którym uzasadnione wydawało się ogłoszenie stanu wyjątkowego. Najbardziej radykalną postać przybierze sytuacja w III Rzeszy, „państwie stanu wyjątkowego”, gdzie ów stan nie zostanie nigdy odwołany, a za prawo uznawać się będzie słowa Führera.
Nowoczesny stan wyjątkowy pojawia się zatem w państwach demokratycznych, a przynajmniej w państwach prawa – tu możliwa jest kolejna jego definicja odwołująca się do doktryny podziału władz: stan wyjątkowy polega na przeniesieniu uprawnień władzy ustawodawczej na władzę wykonawczą. Państwo zaczyna funkcjonować nie na podstawie ustaw, lecz dekretów wydawanych przez rząd. Ulubionym przykładem dzisiejszego działania stanu wyjątkowego była dla Agambena polityka Georga W. Busha – prezydent odpowiedział na zagrożenie wprowadzeniem rozporządzenia m.in. o areszcie na czas nieokreślony oraz komisjach wojskowych sądzących osoby uznane za zagrażające „wewnętrznemu bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych”. Skutkiem tych rozporządzeń był problematyczny status więźniów obozu Guantanamo, którzy nie byli obywatelami amerykańskimi, ani więźniami wojennymi – osiągnęli zatem „najwyższy stopień nieokreśloności” jak za Judith Butler pisze Agamben.
Ale tego typu przykładów możemy znaleźć znacznie więcej – zawsze gdy ktoś konstruuje jakiś „wielki” problem, który rozwiązany może być tylko nadzwyczajnymi środkami (może to być problem korupcji, przestępczości, ale też mniejszości etnicznych), wytwarza się sytuację brzemienną w stan wyjątkowy. Nie możemy pominąć tu Guy Deborda, któremu Agamben również wiele zawdzięcza, a który chyba najlepiej opisał sytuację sztucznego wytwarzania poczucia zagrożenia w metaforze „społeczeństwa spektaklu”. O ile stan wyjątkowy zwykle legalizuje konstytucja, to w nowoczesnym społeczeństwie potrzebuje jeszcze legitymizacji w opinii publicznej – i tu właśnie pomaga spektakl. Osobnym pytaniem, którego Agamben tu nie podejmuje, wydaje się zagadnienie relacji kapitalizmu i stanu wyjątkowego – czy stan wyjątkowy nie będzie też sposobem włączania życia do obiegu kapitału, utowarowienia tego, co poza obrotem.
Rozważania Agambena oscylują między różnymi dziedzinami – nie inaczej dzieje się w omawianej książce. Badania semantyki prawniczej zostają uzupełnione filozofią homo sacer, nagiego życia. Od lektury konkretnych aktów prawnych (dekretów, konstytucji) przechodzi się zatem do rozumienia prawa bliższemu pismom Kafki czy Benjamina. Właśnie spór tego ostatniego z Carlem Schmittem wydaje się źródłem nie tylko największego wyostrzenia sporu o stan wyjątkowy, ale też otwarciem nowych możliwości. Oryginalność propozycji Agambena zaznacza się już w przyznaniu Benjaminowi inicjującej roli w tym sporze – ma się zaczynać od „W sprawie krytyki przemocy”, na co odpowiada Schmitt projektem teologii politycznej. Na czym polega opozycja między tymi dwoma autorami, których w tradycyjnych mapach intelektualnej historii Republiki Weimarskiej umieszcza się na przeciwległych biegunach – Schmitt to prawicowy krytyk demokracji, pierwszy jurysta III Rzeszy, a Benjamin mocno wiązał się z różnymi środowiskami lewicowymi? Agamben wskazuje nie tylko na osobiste i tekstowe relacje, ale też na wspólne opracowanie tych samych kategorii – z których najważniejsza to oczywiście stan wyjątkowy. Zacznijmy zatem od Schmitta. Dla niego celem stanu wyjątkowego będzie rozszerzenie działania prawa – stan wyjątkowy zawiesza działanie prawa, ale zarazem włącza do prawa to, co wcześniej było poza nim, likwiduje stan anomii. W sytuacji nadzwyczajnej mamy zatem do czynienia z próbą pełniejszego zawłaszczenia rzeczywistości przez suwerena – jego tożsamość i trwałość nie podlegają problematyzacji. Benjamin tymczasem zmierza w całkowicie innym kierunku – nie chodzi tu o wpisanie życia w prawa, szczególnie w prawo, które obowiązuje choć nie znaczy, jak dzieje się w to stanie wyjątkowym. Autor „Pasaży” dostrzega szansę na wydostanie się z sytuacji dominacji prawa przede wszystkim w postawie studiowania prawa. Agamben kontynuuje tę myśl w swoich rozważaniach o profanacji i zabawie – to w nich może dokonać się rozerwanie splotu prawa i polityki, który redukuje politykę do zarządzania, do biopolityki. Poprzez studiowanie, zabawę i profanację można odzyskać polityczny wymiar działania – czyli właśnie utopię zerwania więzi łączącej przemoc prawa z życiem.
Zasada relacji prawa i życia, normy i przypadku nie ogranicza się tylko do sfery prawa – Agamben pisze o „strukturalnej analogii między językiem i prawem”. Zarówno prawo, jak i system językowy nie odnoszą się bezpośrednio do rzeczywistości. Same w sobie nie mają semantyki – dostarcza jej dopiero wyjątek, moment, w którym norma i działanie nie dają się odróżnić, wypowiedź, która poszerza system tego, co w języku da się powiedzieć. Według autora „Homo sacer” ta struktura powtarza się w różnych instytucjach – sam zastosował ją do analizy języka służącego do mówienia o (albo lepiej, po) Zagładzie.
„Stan wyjątkowy” wydaje się najbardziej hermetyczną książka Agamben spośród prac wydanych po polsku. Z pewnością liczne analizy terminologii utrudniają lekturę – wynika to jednak z konsekwentnej realizacji filozofii opartej na analizie własnych założeń, jednocześnie presupozycji leżących u podstaw naszego rozumienia rzeczywistości. Ala ta najbardziej ogólna książka Agambena to zarazem praca najbardziej sytuacyjna – właśnie włączająca się w debatę i zarazem włączająca tę debatę w siebie. Na ile zatem „Stan wyjątkowy” powtarza strukturę stanu wyjątkowego? Czy włącza rzeczywistość w dyskurs, przez to pozwala systemowi języka naukowego lepiej nad nią zapanować – czy też raczej proponuje „tylko” studiowanie, uwolnienie od obowiązywania i otwarcie na zabawę i profanację?
Giorgio Agamben, „Stan wyjątkowy. Homo sacer II, 1”. Przeł. Monika Surma-Gawłowska. Posłowie Grzegorz Jankowicz, Paweł Mościcki. Koropracja Ha!art, Kraków 2008.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |