ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (138) / 2009

Marta Kudelska,

OPOWIEŚCI O PIĘKNYM SMUTKU

A A A
Organizatorzy tegorocznej wystawy „Sorrow Conquest Happines” odeszli od zeszłorocznej koncepcji urban games, w której widz oglądający wystawę musiał wyruszyć w miasto w celu odnalezienia wszystkich jej elementów. O ile ubiegłoroczna formuła była dynamiczna, wymagała od widza czynnego uczestnictwa, najnowsza odsłona, stała się raczej przestrzenią wytchnienia w zgiełku Off Festiwalu.

Filmy pierwszego z prezentowanych artystów – Jespera Justa, zaskakują widza przyzwyczajonego do nieczystego obrazu, dużej dawki konceptualizmu panującego w sztuce wideo. Jesper Just tworzy historie, które dopracowane są w najdrobniejszych szczegółach. Za każdą jego produkcją stoi wielu ludzi, odpowiedzialnych za muzykę, kostiumy, oświetlenie, dekoracje, scenariusz. Narracje Justa przypominają przez to bardziej wielkie produkcje filmowe, niż projekcje wideo wyświetlane na ścianie galerii.

W centrum zainteresowania Jespera Justa znajduje się mężczyzna, jego uwikłanie w machiny konstruowania tożsamości poprzez kulturowe wzorce. Świat stworzony przez Justa, jest mroczny, prawie pozbawiony dialogów. Artysta gra na uczuciach widza za pomocą muzyki i światła, tworząc nastrojowe kadry. Nie ma tu miejsca dla kobiet, jak w tragedii greckiej ich role zawsze grają mężczyźni, ubierają peruki, wkładają pończochy i buty na obcasie. Relacja między mężczyzną a mężczyzną (kobieta), staje się relacją dominacji. Mimo tej samej płci, jeden z nich panuje nad drugim. Obala to wciąż popularne przekonanie o wpływie kultury jedynie na konstruowanie kobiecości. Obie płcie w tym samym stopniu są poddawane presji kultury, która kształtuję ich wizerunek. W „Bliss and Heaven”, gdzie młody mężczyzna (w tej roli pojawiający się we wszystkich filmach Jespera, Johannes Lilleore), wysłuchuje piosenki Olivii Newton-John „Please Don't Keep Me Waiting” w wykonaniu starszego mężczyzny w blond peruce. Po skończonym koncercie, na twarzy tego drugiego pojawia się przerażenie, upada, wygląda jakby chciał się schować, w końcu ucieka. Na koniec Johannes Lilleore wstaje i z początku nieśmiało, bije brawo. W „No Man is an Island II” męski klub, pełen, szczypiącego w oczy dymu papierosowego zamienia się w miejsce intymnych zwierzeń. Siedzący przy barze Lillerore wstaje i zaczyna śpiewać „Crying' Roy'a” Orbisona. Inni mężczyźni przyglądają mu się z dezorientacja, by po chwili opuścić swoje miejsca i zamienić się w antyczny chór, wtórujący mężczyźnie. Muzyka w filmach Jespera Justa pełni istotną rolę, staje się sposobem komunikatu nie tylko pomiędzy bohaterami, ale także pomiędzy nimi a widzami. Nic więc dziwnego, że filmy Jespera cieszyły się wielkim zainteresowaniem podczas festiwalu.

Jest coś onirycznego w filmach fińskiej artystki Salli Tykki. Ta aktualnie najbardziej popularna fińska artystka, zadebiutowała na rynku międzynarodowej sztuki podczas trwania 49 Biennale w Wenecji w 2001 roku. Publiczności pokazano wówczas, prezentowany również w Mysłowicach 4 minutowy film „Lasso”, który wraz z powstałym w 2001 roku „Thrillerem” i „Cave” z 2003 roku stworzył niezwykłą trylogię filmową. Szary dzień, młoda dziewczyna w niebieskim dresie biegnie ulica, skręca i zatrzymuje się. Podchodzi do niewielkiego domku, dzwoni do drzwi, czeka, po chwili mocno szarpie za klamkę, drzwi nie otwierają się. Zrezygnowana odchodzi, mija po drodze łysy krzak, w tle słychać krakanie ptaków. Zatrzymuje się przed wielką szklaną ścianą, podchodzi do niej bliżej. Za szybą widzi młodego chłopca, wykonującego ćwiczenia akrobatyczne z lassem. Na jej twarzy obmalowuje się wyraz fascynacji i tęsknoty. Po chwili odchodzi od szyby, kamera przesuwa się na zniszczone schody, topniejące płaty śniegu. Podczas projekcji tego krótkiego filmu wielu widzów miało w oczach łzy. Kolejne dwa filmy „Thriller” i „Cave” wywołują podobne emocje. „Thriller” to mroczna i tajemnicza historia dziewczyny w czerwonym golfie. Widz obserwuje ją, gdy ta podchodzi do okna i obserwuje kobietę w czerni, która pali w ognisku suche gałęzie i pęki roślin. W domu dziewczyny pojawia się mężczyzna, nie wiadomo, kim jest. Zresztą nie wiadomo również kim jest dziewczyna w czerwonym golfie i odrobinę przerażająca kobieta w czerni. Dodatkowo pojawia się w nim owca, za którą wybiega dziewczyna, by zabić ją w jednej z ostatnich scen filmu. „Cave” rozgrywa się w górskiej scenerii. Młoda kobieta biegnie przez ośnieżony las, wbiega do jaskini. Słychać równomierne uderzenia jej kroków, wokół panuje ciemność. Nagle wyłaniają się z niej sylwetki mężczyzn przypominających grotołazów albo górników. Kobieta jest zaskoczona ich wyglądem, robi kilka kroków w tył, chowa się za skala. Mężczyźni kończą kopać w ścianie, odchodzą, mijając ją. W pewnym momencie jeden z nich zatrzymuje się, rzuca światłem latarki na kobietę. Chwila napięcia, oczekiwania na kolejny ruch. Nic nie dzieje się, mężczyźni odchodzą, a kobieta biegnie przed siebie i wybiega do otworu po drugiej stronie jaskini, która w tym momencie zaczyna bardziej przypominając tunel.

We wszystkich scenach ich główna bohaterka jest oddzielona od pozostałych postaci jakąś barierą. Pierre Bourdieu był zdania, że rytuał przejścia ma na celu oddzielenie jednych uczestników od drugich, wprowadzając podział na tych biorących w nim udział (w danej chwili, w przyszłości lub mających już go za sobą), jak i tych, którzy nigdy nie będą mieli okazji w nim uczestniczyć. Można to zauważyć we wszystkich trzech filmach. Szczególnie jest to widoczne w wypadku filmów „Thriller” i „Cave”. W pierwszym dziewczyna zabija owce, będąca symbolem nieśmiałości, uległości i delikatności. Zabójstwo owcy, wydaje się być w tym kontekście rytualnym mordem. Zabiciem w sobie cech dziecka (warto zwrócić uwagę na fakt, ze symboliczne cechy owcy przypominają genderowe cechy zarówno kobiety, jak i dziecka), jednocześnie z zabójstwem owcy pojawia się na śniegu krew. Jaskinia pojawiająca się w „Cave” to symbol podświadomości, do której wejście jest równoważne z kontaktem z jaźnią. Z drugiej strony, wyjście z niej tożsame było z odrodzeniem się, gotowością podjęcia nowego kierunku w życiu. Cala trylogia, naładowana jest bogatą symboliką i filmowymi odniesieniami, jednak ich prawdziwą zaletą jest fakt, że nawet brak ich znajomości nie przeszkadza w zachwycaniu się nim.

„Missing out (2001)”, „You don’t love me yet (2003)” oraz „This is How we Walk on The Moon (2007)" Johanny Billing są paradokumentami produkcjami traktującymi w dużej mierze o funkcjonowaniu człowieka w grupie innych ludzi. A także o wynikającym z tego poczuciu osamotnienia, frustracji pojedynczego człowieka. Grupę społeczną Billing traktuje bardziej jako soczewkę skupiającą indywidualności i ułatwiającą zrozumienie funkcjonującej w niej jednostki.

Ludzie pojawiający się w filmach artystki są dla siebie obcy, nie poznali się nigdy wcześniej, jednak zostają połączeni w grupę, którą łączy mało istotny element. Może to być zamiłowanie do muzyki, wykonywana profesja zawodowa czy uczestniczenie w podobnych wydarzeniach, szkoleniach. Grupa w „Missing out" składała się z młodych ludzi, którzy we wczesnym dzieciństwie przechodzili przez popularne wówczas ćwiczenia oddechowe. Miały one na celu nauczenie dzieci techniki relaksacyjnej, ułatwiającej znalezienie przysłowiowego oddechu w dorosłym życiu, co miało pomóc w stresującej codzienności. Film przedstawia młodych Szwedów, leżących na podłodze w białym pomieszczeniu z wielkimi oknami. Wszyscy leżą nieruchomo, tylko jeden chłopak co jakiś czas wstaję, przechadza się, podchodzi do okna, by wrócić z powrotem na swoje miejsce. Scena powraca kilkukrotnie, inspiracji do niej należy szukać w komentarzu artystki. Przywołuję ona swoje wspomnienie z dzieciństwa, gdzie podczas podobnych ćwiczeń została pochwalona przez nauczyciela, że wspaniale oddycha. Dorosła Billing znajduję w tej pochwale sytuację tworzącą hierarchie w niezbędnej czynności życiowej. Można oddychać lepiej lub gorzej. Przyglądając się młodemu mężczyźnie z „Missing out" mogą pojawić się pytania, o przywołanie konkretnych wspomnień z dzieciństwa przez zaaranżowaną sytuację.

W „This is How we Walk on The Moon” artystka zaprosiła znajomych muzyków, którym zaproponowała wycieczkę jachtem. Celem wycieczki miało być dopłynięcie do Firth of Forth Rail Bridge, mostu łączącego Edynburg z Hrabstwem Fife. Film jest zapisem pierwszych kroków muzyków w nowej, nieznanej im wcześniej sytuacji. Podglądaniem tego, jak przygotowują sprzęt na nabrzeżu, jak stawiają pierwsze kroki na pokładzie jachtu. Muzycy muszą odkryć w sobie nowe umiejętności, odnaleźć się w nowej profesji, stworzyć działający razem zespół oparty na wspólnym celu. Zaprezentowane podczas wystawy prace Johanny Billing zadają pytanie, na ile grupa tworzy naszą osobę, a na ile my sami? Czy jesteśmy sumą naszych wszystkich doświadczeń? Czy każda nowa sytuacja buduje nas od nowa?

Na podobne pytania stara się odpowiedzieć Joanna Rajkowska, będąca autorką głośnych prac dotykających problemów przepracowania traumy historycznej („Pozdrowienia z Alei Jerozolimskich”, „Dotleniacz”, „Camping Dżenin”) czy relacji między ludzkich („Minaret”, „Maja Gordon jedzie do Chorzowa”, „Linie lotnicze”, „22 zlecenia”). Zaprezentowany w Mysłowicach „Spacer" jest zapisem akcji przeprowadzonej przez artystkę na 10 osobach z warszawskiego klubu Krytyki Politycznej. Artystka zaprosiła uczestników na spacer po Warszawie, nie była to jednak kolejna ze spokojnych przechadzek dobrze znanych wszystkim warszawiakom. Rajkowska założyła wszystkim biorącym udział w akcji ludziom kolorowe kaptury na głowy, dodatkowo każdy z nich dostał słuchawki emitujące dziwne dźwięki, które były zmodyfikowanym głosem tętniącego życiem miasta. Pozbawiając ich dwóch zmysłów: wzroku i słuchu, uczyniła tym samym zwykły spacer nie lada wyzwaniem, któremu sprostać można było jedynie za pomocą dotyku, oparciu w drugim człowieku. Podczas trwającego prawie 17 minut filmu, widz przygląda się grupie osób trzymających się za rękę, obserwuje, jak schodzą po schodach, by wyjść na ulicę, jak przechodzą po pasach, zderzają się z przeszkodami na ulicy. Uderza tu przerażająca bezradność, mimo że uczestnicy idą w grupie każdy z nich jest zagubiony, skazany na drugą osobę. „Najistotniejszy w tej akcji był stan bezbronności. Moment, w którym ludzie nie wiedzą, jak się zachować i co robić, kiedy każdy musi wymyślać jakieś gesty lub instynktownie zareagować na sytuację, dla której nie ma kodów, która nie jest związana z żadnymi rytuałami czy skryptami. Potrzeba odwagi, żeby na taką sytuację się zdecydować, odsłonić się" – mówi o swoim projekcie artystka. Joanna Rajkowska zwraca nim uwagę na zrytualizowanie codziennych relacji pomiędzy ludźmi, posługiwanie się przez nich określonymi wzorcami adekwatnych do danej sytuacji zachowań. Postawia uczestników w sytuacji nie znanej im, czyniąc z nich obcych, tym samym stanowi pułapkę dla ich przyzwyczajeń i zakodowanych sposobów postępowania. Wywołana przez znalezienie się w nowej sytuacji bezbronność staje się podstawą do budowania nowych relacji nie opartych na hierarchii czy autorytecie. „Wtedy ludzie zaczynają w pewnym sensie budować od nowa relacje, dotykać się w odsłonięte miejsca. Zdarzają się niezręczności, niektórzy się boją. I wtedy wydaje mi się, że są naprawdę ludźmi” – podkreśla artystka.

Na cykl „Music Dance” Agnieszki Brzeżańskiej składają się niezwykle proste, wręcz minimalistyczne etiudy filmowe. Filmy Brzeżańskiej odkrywają przyjemności codzienności, nie atakują nadmiarem dźwięków, nachalnymi obrazami. Przedmiotem jej zainteresowania może być dziecięca zabawka – robot, muzyka z pozytywki, nagie sylwetki kobiet skąpane w niebieskim świetle, migoczący obraz w telewizorze. Sama artystka do tworzenia swoich etiud nie używa specjalistycznych kamer, otaczającą rzeczywistość rejestruje za pomocą kamery w telefonie komórkowym, starego aparatu fotograficznego. Uzyskując przez to obraz, który jest bliski każdemu człowiekowi, stworzenie go nie wymaga przejścia specjalistycznego kursu, drogiego sprzętu. Treścią etiud Brzeżańskiej są minimalistyczne spostrzeżenia, uchwycenie piękna dziejącego się tu i teraz, nie tworzonego sztucznie i dublowanego, dla uzyskania jak najlepszego efektu.
“Sorrow Conquest Happines”, OFF Festival, Mysłowice, 6 – 9 sierpnia 2009.