Wioletta Grzegorzewska, Maria Jastrzębska, Paweł Gawroński,
WIERSZE
A
A
A
Wiersze Marii Jastrzębskiej w przekładzie Wioletty Grzegorzewskiej i Pawła Gawrońskiego.
Leaving Warsaw at Candlemas
Didn’t take a last look at our street.
We lived opposite
the old Gestapo prison
at number seven.
Why would I think
this was my last ride on a tram,
last game of hide and seek
in the courtyard?
It was February, willow buds
barely in view, the month when
candles are lit and snow
comes right up to the flats.
Somewhere
on a frosty road
wolves stop
to gaze in awe
at a girl holding a flame
who stamps her feet
to shake off the cold.
W święto Matki Boskiej Gromnicznej
Nawet nie spojrzałam na naszą ulicę.
Mieszkaliśmy naprzeciwko
Pawiaka, pod siódemką.
Dlaczego miałabym myśleć,
że była to moja ostatnia przejażdżka tramwajem,
ostatnia zabawa w chowanego
na podwórku?
Był luty, ledwo widoczne
pączki wierzb, miesiąc
zapalonych świec i śniegu
wstępującego do mieszkań.
Gdzieś,
na oszronionej drodze,
zatrzymują się wilki,
by oddać pokłon
pannie z gromnicą,
która tupaniem nóg
przegania zimno.
przeł. Wioletta Grzegorzewska
Arrival
Behind the tall glass, squeezed by the crowd,
your grandparents are waiting.
‘Wave!’ gasps your mother – she can barely speak,
pulling the bursting cases, tugging
your hand at the same time,
The floor is shiny as ice on a lake.
You’d like to stop, slide on it,
but her hand grips yours too hard.
‘Mamo! Papo!’ she calls out. You look up.
Her eyes – blue fishes in a melting stream.
You have never seen her cry.
The two strangers,
who are your grandparents,
look pleased to see you.
They help with the cases.
‘Uwaga! Be careful!’ they say.
The stairs are moving, rolling
like a white-capped waterfall.
By magic
the people on them glide up and down.
‘Uwaga!’ ‘If you don’t get off in time
these stairs chop off your leg.’
says your new grandmother,
as you jump on.
Przylot
Za wysoką szybą, wmieszani w tłum
stoją twoi dziadkowie.
Machaj, sapie matka, ledwie co mówi,
ciągnie wypchane walizy, szarpiąc cię
jednocześnie za rękę.
Podłoga lśni niczym zamarznięte jezioro.
Chciałabyś się zatrzymać, poślizgać,
ale jej uchwyt jest zbyt mocny.
Mamo! Papo! – woła. Spoglądasz na
jej oczy mienią się jak niebieskie ryby
w strumieniu. Nigdy jeszcze
nie widziałaś, jak płacze.
Tych dwoje obcych
to twoi dziadkowie,
zdają się cieszyć na twój widok.
Pomagają z walizkami.
Uwaga! mówią.
Schody się przesuwają, wirują,
jak tafla spienionego wodospadu.
Ludzie suną po nich
jak w bajce, to w dół, to w górę.
Uwaga! Jak nie zejdziesz w porę,
utnie ci nogi – mówi nowa babcia
w chwili, gdy wchodzisz
na pierwszy stopień.
Przeł. Paweł Gawroński
Kissing
Kissing takes practice.
I stand in front of the mirror,
cocking my head bird-like.
In films actors turn their heads
this way and that. Stupid.
Everything in my room – wardrobe,
mahogany desk – Is second-hand
all except for the baby blue
divan bed, brand new
on my fifteenth birthday.
I fall across it, jump up, go back to the mirror.
You can’t just kiss someone. You have to
say something. Oh baby, I want you so much.
No. You’re so beautiful
I could kiss you. No.
Can I kiss you? I lean in.
Close my eyes.
I think I’m getting the hang of it –
the glass is cold, smooth – I’m twisting
my head in a corkscrew motion, twirling
my tongue at the same time. Harder.
Would she like that?
The glass remains flat, slippery with saliva.
My lips burn and an ache
spreads between my legs, terrible, sweet.
Vot arr you doink?
I hear my mother's voice at the foot of the stairs.
Spring back from the cold mirror
as if putting a fire out.
Całowanie
Całowanie wymaga ćwiczeń.
Staję przed lustrem
i przekrzywiam głowę jak ptaszek.
W filmach ludzie robią tak samo,
w tę stronę , w tamtą. Idioci.
Wszystko w pokoju: komoda,
mahoniowe biurko, jest po kimś.
Wszystko, prócz niebieściutkiego
tapczanu, który mam
od piętnastych urodzin.
Padam na niego, wstaję, podchodzę do lustra.
Nie możesz od tak sobie kogoś pocałować.
Musisz coś powiedzieć. Pragnę cię
Nie. Jesteś taka piękna.
Mogłabym cię pocałować. Albo Nie.
Pozwolisz? Przybliżam się,
zamykam oczy.
Chyba zaczyna mi wychodzić.
Szkło jest zimne i gładkie. Kręcę głową
ruchem korkociągu,
jednocześnie poruszając językiem. Mocniej.
Podobało by się jej?
płaskie, śliskie szkło ocieka śliną.
Usta pieką, a pomiędzy udami
ta nieznana mi słodka katusza.
Co ty tam wyczyniasz?
Dobiega głos matki z parteru.
Odskakuję od zimnego lustra,
jakbym gasiła ogień.
przeł. Paweł Gawroński
Kalami
At this time of year, black
nets for catching olives
are spread like widow’s crêpe,
under the trees. Dry leaves
like thousands of little fishes
crackle silver under my feet.
There are enough white pebbles
to skim the motionless water.
I find orchids in wild grass.
Wisteria petals blow
into my salad, lizards appear
as I’m about to turn away
and all over again
your death catches me out.
Kalami
O tej porze roku czarne
siatki do zbierania oliwek
rozłożone jak woalki wdów
pod drzewami. Suche liście
jak tysiące małych ryb,
szeleszczące sreberka pod stopami.
Wystarczy białych kamyków,
aby puszczać kaczki na wodzie.
Dostrzegam storczyki w bujnej trawie;
kwiaty glicynii opadają
do sałatki; pokazują się jaszczurki,
gdy mam zamiar się odwrócić
i wtedy na nowo
zaskakuje mnie twoja śmierć.
przeł. Wioletta Grzegorzewska
Didn’t take a last look at our street.
We lived opposite
the old Gestapo prison
at number seven.
Why would I think
this was my last ride on a tram,
last game of hide and seek
in the courtyard?
It was February, willow buds
barely in view, the month when
candles are lit and snow
comes right up to the flats.
Somewhere
on a frosty road
wolves stop
to gaze in awe
at a girl holding a flame
who stamps her feet
to shake off the cold.
W święto Matki Boskiej Gromnicznej
Nawet nie spojrzałam na naszą ulicę.
Mieszkaliśmy naprzeciwko
Pawiaka, pod siódemką.
Dlaczego miałabym myśleć,
że była to moja ostatnia przejażdżka tramwajem,
ostatnia zabawa w chowanego
na podwórku?
Był luty, ledwo widoczne
pączki wierzb, miesiąc
zapalonych świec i śniegu
wstępującego do mieszkań.
Gdzieś,
na oszronionej drodze,
zatrzymują się wilki,
by oddać pokłon
pannie z gromnicą,
która tupaniem nóg
przegania zimno.
przeł. Wioletta Grzegorzewska
Arrival
Behind the tall glass, squeezed by the crowd,
your grandparents are waiting.
‘Wave!’ gasps your mother – she can barely speak,
pulling the bursting cases, tugging
your hand at the same time,
The floor is shiny as ice on a lake.
You’d like to stop, slide on it,
but her hand grips yours too hard.
‘Mamo! Papo!’ she calls out. You look up.
Her eyes – blue fishes in a melting stream.
You have never seen her cry.
The two strangers,
who are your grandparents,
look pleased to see you.
They help with the cases.
‘Uwaga! Be careful!’ they say.
The stairs are moving, rolling
like a white-capped waterfall.
By magic
the people on them glide up and down.
‘Uwaga!’ ‘If you don’t get off in time
these stairs chop off your leg.’
says your new grandmother,
as you jump on.
Przylot
Za wysoką szybą, wmieszani w tłum
stoją twoi dziadkowie.
Machaj, sapie matka, ledwie co mówi,
ciągnie wypchane walizy, szarpiąc cię
jednocześnie za rękę.
Podłoga lśni niczym zamarznięte jezioro.
Chciałabyś się zatrzymać, poślizgać,
ale jej uchwyt jest zbyt mocny.
Mamo! Papo! – woła. Spoglądasz na
jej oczy mienią się jak niebieskie ryby
w strumieniu. Nigdy jeszcze
nie widziałaś, jak płacze.
Tych dwoje obcych
to twoi dziadkowie,
zdają się cieszyć na twój widok.
Pomagają z walizkami.
Uwaga! mówią.
Schody się przesuwają, wirują,
jak tafla spienionego wodospadu.
Ludzie suną po nich
jak w bajce, to w dół, to w górę.
Uwaga! Jak nie zejdziesz w porę,
utnie ci nogi – mówi nowa babcia
w chwili, gdy wchodzisz
na pierwszy stopień.
Przeł. Paweł Gawroński
Kissing
Kissing takes practice.
I stand in front of the mirror,
cocking my head bird-like.
In films actors turn their heads
this way and that. Stupid.
Everything in my room – wardrobe,
mahogany desk – Is second-hand
all except for the baby blue
divan bed, brand new
on my fifteenth birthday.
I fall across it, jump up, go back to the mirror.
You can’t just kiss someone. You have to
say something. Oh baby, I want you so much.
No. You’re so beautiful
I could kiss you. No.
Can I kiss you? I lean in.
Close my eyes.
I think I’m getting the hang of it –
the glass is cold, smooth – I’m twisting
my head in a corkscrew motion, twirling
my tongue at the same time. Harder.
Would she like that?
The glass remains flat, slippery with saliva.
My lips burn and an ache
spreads between my legs, terrible, sweet.
Vot arr you doink?
I hear my mother's voice at the foot of the stairs.
Spring back from the cold mirror
as if putting a fire out.
Całowanie
Całowanie wymaga ćwiczeń.
Staję przed lustrem
i przekrzywiam głowę jak ptaszek.
W filmach ludzie robią tak samo,
w tę stronę , w tamtą. Idioci.
Wszystko w pokoju: komoda,
mahoniowe biurko, jest po kimś.
Wszystko, prócz niebieściutkiego
tapczanu, który mam
od piętnastych urodzin.
Padam na niego, wstaję, podchodzę do lustra.
Nie możesz od tak sobie kogoś pocałować.
Musisz coś powiedzieć. Pragnę cię
Nie. Jesteś taka piękna.
Mogłabym cię pocałować. Albo Nie.
Pozwolisz? Przybliżam się,
zamykam oczy.
Chyba zaczyna mi wychodzić.
Szkło jest zimne i gładkie. Kręcę głową
ruchem korkociągu,
jednocześnie poruszając językiem. Mocniej.
Podobało by się jej?
płaskie, śliskie szkło ocieka śliną.
Usta pieką, a pomiędzy udami
ta nieznana mi słodka katusza.
Co ty tam wyczyniasz?
Dobiega głos matki z parteru.
Odskakuję od zimnego lustra,
jakbym gasiła ogień.
przeł. Paweł Gawroński
Kalami
At this time of year, black
nets for catching olives
are spread like widow’s crêpe,
under the trees. Dry leaves
like thousands of little fishes
crackle silver under my feet.
There are enough white pebbles
to skim the motionless water.
I find orchids in wild grass.
Wisteria petals blow
into my salad, lizards appear
as I’m about to turn away
and all over again
your death catches me out.
Kalami
O tej porze roku czarne
siatki do zbierania oliwek
rozłożone jak woalki wdów
pod drzewami. Suche liście
jak tysiące małych ryb,
szeleszczące sreberka pod stopami.
Wystarczy białych kamyków,
aby puszczać kaczki na wodzie.
Dostrzegam storczyki w bujnej trawie;
kwiaty glicynii opadają
do sałatki; pokazują się jaszczurki,
gdy mam zamiar się odwrócić
i wtedy na nowo
zaskakuje mnie twoja śmierć.
przeł. Wioletta Grzegorzewska
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |