ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (331) / 2017

Zofia Bałdyga, Jitka N. Srbová,

WIERSZE

A A A
Stwórca

I.

Od rana zapalczywie buduje za domem las.

Zauważył, że przy kontenerze

wala się cykas, wykorzysta go jako krzaczek strategiczny.

II.

Żona woła go na obiad dokładnie w chwili,

kiedy gąszcz odmawia posłuszeństwa. Buduję grzybnię!

Woła i strzyże uszami pełnymi zarodników. Żona nie słyszy.

III.

Dzieciom się nie chce na budowę poręby. Najwięcej

pracy jest z pniakami, nie mogą być takie same. Dzieci

nie garną się do pni, syn znika w plecaku na treking, córka plecie

o nowej kolejce. Może już pora zrobić sobie nowe dzieci?

IV.

Nowe dzieci grzebią przy placu budowy lasu. Cieszą się,

ale wyrwały kabel do potoku. Potok nie świeci,

mamy też problem z księżycem. Księżyc już buduje sąsiad.

V.

Wieczorem potajemnie gapią się na księżyc sąsiada. Jaki piękny,

szepczą między sobą nowe dzieci. Las wznosi się za domem.

Nie zapomnij nasmarować cykas przeciwko grzybom, radzi żona.

Stwórca milczy.



W ukryciu

I.

Las podróżuje w ukryciu. W obiciu,

szyszki do środka i precz z aksamitem. Z nikim nie rozmawia.



Kobieta o końskiej twarzy: nagle pełna podejrzeń,

że tu pachnie, dlaczego tu pachnie?



Wieczorem znajduje porost na potylicy.

II.

Jak mi to wyjaśnisz, mówi mąż,

podnosi głos tak, że sięga świetlika,

po którym wspina się wąs powoju.



Zdejmij to, mówi mąż, jak mi to wyjaśnisz?

III.

Tylko się zdrzemnęłam, mówi żona,

dziwi się, wyperfumowana, cała wytarzana w igłach,

do tej pory była przecież rozsądna –



Las podróżuje w ukryciu: pelvis minor, pinus nigra,

nasiona pod każdym siedzeniem.



Dom na sprzedaż

I.

Las odkrył dom na sprzedaż. Jest zachwycony: ten widok!

W ogrodzie posyła piłkę w archiwum klombów.

Stara grusza skrywa pod gałęziami

żałosne pułapki na owady:



patrz, szopa! W szopie najlepiej naprawiać

wspomnienia z dzieciństwa.

II.

Las negocjuje cenę: proszę państwa, przecież tego

nikt nie kupi. W domu zaczął już pakować szyszki.



Kiedy właściciel nie patrzy, pozwala sobie na oczarowany wyraz,

trochę go zostaje w kącikach,

z obawy przed nakryciem bada grządkę cebuli.

III.

Nie wolno panu wykopać pnia po babci, mówi właściciel.

Wpadnę z wizytą, kiedy zakwitnie bez.



Las przytakuje. W rogu ogrodu wypuszcza ostrożny korzeń.



Marie idzie przez las

babci, 25 maja 2015



Marie idzie przez las, las to samotność i rozwianie.

Stopy w trawie są nagie, nagi jest i czas,

pora płynąć na przekór.



Marie słyszy płacz, to rodzina zmarłego,

wciera go dłońmi w modrzewiową korę.



Marie idzie przez las, las pachnie pechem,

jest pięknie, jest rozpaczliwie,

przez las pełen pecha błądzą nogi włóczęgów.

Współczucie wpływa do jeziorka z prądem głębinowym.



Współczujesz? Pyta Marie kosa.

Kos nie współczuje ani robakowi,

ani sobie.



Marie idzie przez las, w którym czasami pada:

to prawdziwy las. Z miłości

robią się tu słoje na pniach, one nigdy nie gniją.



Marie idzie przez las jak przez salon,

idzie przez las jak przez kuchnię,

tutaj jest cukiernica, tutaj zegar,

czas siedzi na gałęzi pod postacią dzięcioła zielonego.



Promyk jest sercem gongu, który właśnie bije,

w świetle poręby kryje się tyle dźwięku,

że aż huczy w uszach.



Marie idzie przez las, jest piękna,

co krok piękniejsza,

sarna na próżno wystawia się na pokaz.



Nic się nie rusza. Tylko czas, który pożera wydarzenia

stosownym widelczykiem do przekąsek.

Rano była wiosna, teraz jest listopad.



Marie idzie przez czas, idzie na wschód.



***

Nie mów mi,

że nie wiesz, czym jest las. Kłamiesz,

na darmo robisz z siebie betonowe miasto,

masz za uchem pęd, wąsy i rany,

mamy tu i ten pasaż o sokach drzew.

O, ty to potrafisz dać gazu! Kolumna aut

cię nie zatrzyma, masz to w aplikacji,

aplikuj nosem, wydychaj ustami,

te gesty, ta dokupiona bonusowa treść.

A jak ci to podskakuje na plecaku

ostrzegawczo żółtym, kiedy się włóczysz po nocy,

odstraszasz owady piżmem pinii.

Nic mi nie mów,

las ci patrzy z oczu.



Wiersze pochodzą ze zbioru "Las" (Les, Dauphin 2016).
Przełożyła Zofia Bałdyga

Fot. Jan Horáček