ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (104) / 2008

Przemysław Pieniążek,

„KOLA” JANA SVĔRAKA. O DZIECKU ODMIENIAJĄCYM OBLICZE (OSOBISTEGO) ŚWIATA

A A A
Opowieść zaczyna się w Czechach, nad którymi ciągle unosi się widmo realnego socjalizmu. Frantisek Louka (Zdeněk Svěrak) jest podstarzałym wiolonczelistą, który po utracie ciepłej posadki w filharmonii zarabia na życie, przygrywając w zespole weselno-pogrzebowym. Od czasu do czasu wykonuje również kosmetyczne prace złotnicze, polegające na renowacji nagrobnych inskrypcji. Kiedy ubóstwo zaczyna zbyt głośno wygrywać swoje nieustępliwe pasaże, Frantisek decyduje się na zawarcie fikcyjnego małżeństwa z młodą Rosjanką. Układ wydaje się przejrzysty oraz pozbawiony jakiegokolwiek ryzyka. Nadjeżda (Irina Livanova) zyskuje upragnione czeskie obywatelstwo, natomiast Louka – stosowną gratyfikację finansową. Niestety wkrótce potem kobieta – uwiedziona powiewem wolności – bez słowa ucieka na Zachód, pozostawiając pod opieką swej matki pięcioletniego synka, Kolę (Andrei Chalimon). W niedługim czasie jednak babcia chłopca odchodzi do wieczności, a jedynym opiekunem malca zostaje nieszczęsny wiolonczelista. Rezolutny Kola burzy ustabilizowany żywot podstarzałego lekkoducha, otwierając mu oczy na nieznane dotąd uroki życia…

Jan Svěrak rozpoczął studia w Praskiej Akademii Filmowej w 1983 roku od sekcji filmu dokumentalnego. Sławę zyskał jednak dzięki produkcjom fabularnym. Jego „Szkoła podstawowa” (1991) otrzymała nominację do Oscara dla najlepszego filmu obcojęzycznego. Trzy lata później Svěrak zrealizował „Jazdę” – komediodramat utrzymany w konwencji kina drogi, który zdobył główną nagrodę na Festiwalu Filmowym w Karlovych Varach oraz zyskał status filmu kultowego. W tym samym roku na ekrany wszedł „Akumulator I” – przezabawna mieszanka surrealistycznej fantasy i zgryźliwej satyry na społeczeństwo uzależnione od telewizji, które dodatkowo pada ofiarą medialnej pandemii. Warto również odnotować, że ta opowieść o wampirycznych teleodbiornikach była jedną z najdroższych produkcji w historii czeskiej kinematografii. Z pewnością poczucie artystycznego spełnienia przyszło w roku 1996, kiedy „Kola” zdobył nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej w kategorii najlepszego filmu obcojęzycznego. Czy słusznie?

Adaptacja opowiadania Pavla Taussiga to niezwykle ciepła, wzruszająca historia, w której nie brakuje słodko-gorzkich sytuacji oraz pewnej dozy mistycyzmu. A wszystko to rozgrywa się na tle historycznych zawirowań. Wedle słów samego reżysera, jedną z przyczyn tak dużego zainteresowania filmem – szczególnie w Czechach – jest widoczne ochłodzenie stosunków międzyludzkich, będące schedą po „aksamitnej rewolucji”. Presja wywierana na społeczeństwo sprzyja jego konsolidacji – taką naukę wyniósł Svěrak z czasów komunizmu. Polityczne przemiany pociągnęły za sobą zmiany w samych ludziach, od tej pory chętniej poświęcających się własnej wygodzie i prywacie. W tym kontekście „Kola” dowodzi, że prawdziwych wartości nie można kupić oraz przypomina o istnieniu relacji, których nikt z nas nie jest w stanie zdewaluować. Tymi relacjami są: odpowiedzialność, która wiąże się z wyrzeczeniem, przyjaźń, która pozwala lepiej poznać samego siebie, wreszcie miłość, która wedle słów piosenki Johna Lennona „jest odpowiedzią”. Odpowiedzią daną „Innemu” (ukłon w stronę Emmanuela Levinasa), który przybywa pod postacią dziecka, wdowy bądź wygnańca, by wyrwać nas z naszego skostniałego świata, wnosząc do niego nową jakość, nasycając go nowymi wartościami. Pytanie „Innego” bywa niewygodne, nieznośne, ale także zawiera w sobie imperatyw, któremu nie sposób się przeciwstawić. Bo przecież w skrytości ducha gorąco pragniemy, aby nam je zadano.

Spotkanie Frantiska i Koli stanowi kolejną odsłonę doskonale znanego schematu kolizji dwóch światów, które rządzą się odrębnymi prawami. Pan Louka to samowystarczalny, nieco zgorzkniały człowiek, który poszukuje przypadkowych przyjemności, będących ucieczką przed postępującym marazmem codzienności (czego dowodem może być jego romans z młodszą kobietą). Mały Kola jest w jego świecie początkowo intruzem, który z czasem zyskuje status duchowego przewodnika, zaklętego w ciało dziecka. Lekcja, której ów przewodnik udziela, nie jest łatwa. Jest jednak niezbędna, gdyż pozwala głównemu bohaterowi odkryć w sobie pełnię człowieczeństwa. W tym miejscu Svěrak po raz kolejny wykorzystuje pewien doskonale znany filmowy motyw.

W filmie „Świadek” Petera Weira (1983) zblazowany glina John Book (Harrison Ford) przybiera symboliczną postać Ojca, biorąc na siebie odpowiedzialność za życie Samuela (Lucas Haas), małego Amisza, będącego świadkiem okrutnego morderstwa. Poprzez kontakt z obcym wzorcem kulturowym oraz dziecięcą niewinnością (niepozbawioną cech martyrologicznych) Book odkrywa w sobie pokłady miłości, których zapewne nigdy nie spodziewał się odnaleźć. „Leon zawodowiec” Luca Bessona (1994) przynosi z kolei obraz profesjonalnego zabójcy, który – otwierając drzwi osieroconej Matyldzie (Natalie Portman) – równocześnie otwiera przed nią mimowolnie bramę do swojego wewnętrznego świata. Zadziorna dziewczynka dokonuje rzeczy z pozoru niebywałej – uświadamia Leonowi, że jego serce ma kształt dziecka, zamkniętego w pancerzu bezlitosnej profesji. W obsypanym nagrodami brazylijskim obrazie „Dworzec nadziei” Waltera Sallesa (1998) emerytowana nauczycielka Dora (Fernanda Montenegro), która dorabia sobie pisaniem listów na prośbę analfabetów, postanawia zaopiekować się małym Josue (Vinicius de Oliveira), gdy jego matka ginie pod kołami autobusu. W czasie wspólnej podróży Dora przywiązuje się do chłopca, odzyskując równocześnie utraconą radość życia. Wreszcie w filmie „Był sobie chłopiec” Paula i Chrisa Weitzów (2002), adaptacji bestsellerowej powieści Nicka Hornby’ego, obserwujemy, w jaki sposób egocentryczny żywot Willa Freemana (Hugh Grant), niedojrzałego emocjonalnie londyńskiego playboya, przechodzi stopniową metamorfozę pod wpływem kontaktu z nadwrażliwym Marcusem (Nicholas Hoult). Dzięki temu spotkaniu Will wyzwala się z więzienia ignorancji oraz życiowej bezcelowości.

Pytanie stawiane przez dziecko nie pozwala o sobie zapomnieć. Odnajdywanie odpowiedzi nie przychodzi łatwo, choć często znajduje się ona w zasięgu naszego wzroku. Dobrze to ilustruje – z właściwym dla Svěraka poczuciem humoru – scena, w której bohaterowie „Koli” szykują się do przejścia przez ulicę. Chłopiec patrzy wtedy na znak przejścia dla pieszych (figura mężczyzny przeprowadzającego dziecko, choć może jest odwrotnie?), po czym chwyta dłoń wiolonczelisty. Ten niewinny z pozoru gest Louka odczytuje jednak zupełnie inaczej, umacniając się w poczuciu odpowiedzialności za Kolę. Gdy chłopczyk gubi się w tłumie obcych i obojętnych pasażerów metra, zachowanie Louki potwierdza, że Kola jest w jego życiu kimś szczególnym. Ale największe wzruszenie towarzyszy ostatnim fragmentom filmu, gdy dochodzi do spotkania chłopca z matką. Wahanie dziecka, zastanawiającego się z kim zostać, jest dowodem, że okres ich wspólnego życia w „Królestwie Pomiędzy”, był błogosławionym czasem próby, z której Frantisek wyszedł zwycięsko. Film zamyka majestatyczny kadr, jakiego nie powstydziłby się Werner Herzog, ukazujący skłębione chmury widziane z okna samolotu, którym odlatuje Kola razem z Nadjeżdą. Jako komentarz pojawia się fragment „Psalmu 23” („Pan jest pasterzem moim…”), recytowany przez tytułowego bohatera filmu. Słowa modlitwy w ustach dziecka podkreślają to, co jest w nim najcenniejsze: bezgraniczną ufność oraz bezbronność, która wymusza podjecie działania. Udzielenie bezwarunkowej odpowiedzi. Miłości.
„Kola” („Kolja”). Reż.: Jan Svěrak. Scen.: Zdeněk Svěrak. Obsada: Zdeněk Svěrak, Andrei Chaliman, Irena Livanova. Gatunek: dramat. Czechy 1996, 104 min.