POEZJA
A
A
A
* * *
Weszliśmy od strony kuchni, tacy nieuczesani
z rozgniecionymi owocami pod podeszwą
kucharka wzdrygnęła się na nasz widok
właśnie gotowała zupę i drobne krople potu
na jej karku powiedziały nam wszystko o smaku
Cicho wstępowaliśmy dalej, w chłodne pokoje
w których cytryny na obrazach i psy na kanapach
mieliśmy na sumieniu poranne zogniskowanie promienia
w małym lusterku, podpalenie koronkowego obrusu
i ucieczkę z prędkością światła
Całe przedpołudnie spędziliśmy w ogrodzie
żywiąc się tłustymi owocami i obmyślając
plan zdobycia świata z zaskoczenia
prawdziwa akcja jednak rozgrywała się głębiej:
rosły nam paznokcie, czerniała skóra, dzieliły się komórki
Była połowa lipca
i naprawdę wszystko jeszcze mogło się zdarzyć
Rozkład
Zmienili rozkład i dziś się stąd nie wydostaniemy
nawet z przesiadką. Trzeba przylgnąć
do świeżo malowanej ławki, poczekać na południe
i w miękkim asfalcie też zostawić swój ślad
Wczoraj na rynku był odpust, bezgrzeszne dzieci
biegają wokół nas z gwizdkami w ustach
Wzrok zawiesza się na najmniej istotnym szczególe
sprzedawca owoców ma skrzydła i odgania nimi osy
Zajmujemy się oswajaniem godzin
wcieraniem świata w skórę. W środku dnia
na zbiorowej fotografii z błyskową lampą słońca
zamykamy oczy by było nas mniej w tym mieście
Rozmawiamy o tym czy będą nas szukać
i o tym jak mało powietrza w powietrzu
naprawdę nam potrzeba
Drobne zmiany rozkładu, zmiany gęstości rzeczy
Rysa na horyzoncie powoli przechodzi samą siebie
Ten ból idzie od oczu
Weszliśmy od strony kuchni, tacy nieuczesani
z rozgniecionymi owocami pod podeszwą
kucharka wzdrygnęła się na nasz widok
właśnie gotowała zupę i drobne krople potu
na jej karku powiedziały nam wszystko o smaku
Cicho wstępowaliśmy dalej, w chłodne pokoje
w których cytryny na obrazach i psy na kanapach
mieliśmy na sumieniu poranne zogniskowanie promienia
w małym lusterku, podpalenie koronkowego obrusu
i ucieczkę z prędkością światła
Całe przedpołudnie spędziliśmy w ogrodzie
żywiąc się tłustymi owocami i obmyślając
plan zdobycia świata z zaskoczenia
prawdziwa akcja jednak rozgrywała się głębiej:
rosły nam paznokcie, czerniała skóra, dzieliły się komórki
Była połowa lipca
i naprawdę wszystko jeszcze mogło się zdarzyć
Rozkład
Zmienili rozkład i dziś się stąd nie wydostaniemy
nawet z przesiadką. Trzeba przylgnąć
do świeżo malowanej ławki, poczekać na południe
i w miękkim asfalcie też zostawić swój ślad
Wczoraj na rynku był odpust, bezgrzeszne dzieci
biegają wokół nas z gwizdkami w ustach
Wzrok zawiesza się na najmniej istotnym szczególe
sprzedawca owoców ma skrzydła i odgania nimi osy
Zajmujemy się oswajaniem godzin
wcieraniem świata w skórę. W środku dnia
na zbiorowej fotografii z błyskową lampą słońca
zamykamy oczy by było nas mniej w tym mieście
Rozmawiamy o tym czy będą nas szukać
i o tym jak mało powietrza w powietrzu
naprawdę nam potrzeba
Drobne zmiany rozkładu, zmiany gęstości rzeczy
Rysa na horyzoncie powoli przechodzi samą siebie
Ten ból idzie od oczu
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |