ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (63-64) / 2006

Roman Lewandowski,

NARZĘDZIA KULTURY

A A A
Pokazywana niedawno w katowickim Sektorze wystawa Marcina Berdyszaka – „Narzędzia kultury” – jest wyraźną kontynuacją wcześniej przedsięwziętych przez tego artystę rozważań nad sferą widzialności. Jeśli jednak Berdyszak do tej pory znany był szczególnie z artefaktów odwołujących się do tego, co naturalne i kulturowe, o tyle tym razem akcenty zostały rozłożone w głównej mierze na tym drugim aspekcie. Nic w tym zresztą dziwnego, bo kultura i jej materialne wytwory zawsze prowokowały do artystycznej refleksji.

W swoim najnowszym projekcie Berdyszak – jak to już niejednokrotnie u niego bywało – skoncentrował się na problematyce metajęzykowej, bo wystawa rzeczywiście penetruje zagadnienia i obszar pojęciowy przypisany estetyce i jej semantycznej składni. Jednak czy na pewno chodzi tutaj tylko o to? Jednolite, chciałoby się wręcz powiedzieć, unistyczne podejście Berdyszaka jest w tej wystawie ideą scalającą całą widzialność. To nie podlega kwestii. Jednak formalny minimalizm wchodzi tu w koincydencję z bardzo „barokową” ornamentalizacją obiektów, które tworzą wzajemne, dość nieoczekiwane – nie tylko przestrzenne – relacje. Biała, wyciszająca barwa obiektów sprawia, że narzędzia i instrumenty, zwykle lśniące i „żywe”, tutaj są otulone bielą wygłuszającą przypisaną im znaczeniowość. Modernistyczny mit sztuki i jej niegdysiejszych wielkich narracji ni stąd ni zowąd staje się opowieścią zapośredniczoną i kontekstualną, bo katowicka wystawa jest przede wszystkim narracją o samej sobie, a dopiero w dalszej kolejności traktuje o historycznych uwikłaniach kultury i jej postmodernistycznych złudzeniach.

Wszystkie zaprezentowane prace pokazują mit zdewaluowany (wygłuszony), a jednocześnie ta rzekoma dewaluacja staje się restytucją estetyki na poziomie jej potencjałów i wszelkich możliwych symulacji. Z jednej strony mamy tu więc przekreślenie albo zamazanie jakiejś „historii” i jej zewnętrznych atrybutów, czego wizualnym i symbolicznym potwierdzeniem jest szpitalna (lub ochronna) barwa pokrywająca „widoki” jak tampon zatrzymujący krwawienie bądź izolujący ranę. To sprawia, że nasze dotychczasowe wyobrażenia ulegają rewizji. Z drugiej strony, wizja, która się przed nami wyłania, jest – cokolwiek – z innego, jakby (?) halucynogennego świata. W obliczu artystycznej interwencji zmuszeni jesteśmy odrzucić nawyki i stereotypowe myślenie o niezmienności i trwałości tego, co przypisane „kulturze” i jej estetyce. Okazuje się bowiem, że narzędzia te mogą ulegać przekształceniom i modyfikacjom, z którymi nie do końca chcemy, możemy lub po prostu nie potrafimy się utożsamić. Kreacja – jaką czyni na naszych oczach Marcin Berdyszak – jest kreacją reaktywną. Bo to, co zastane często jest dzisiaj zastałe i znaczeniowo puste w efekcie przerostu wieloznaczności i językowych nadużyć. Świat zaś, a za nim zjawiskowe pole sztuki, domagają się ustawicznego „majsterkowania” i niosą przymus nowatorstwa, co dotyczy w równej mierze figury autora dzieła, co samego odbiorcy. Marcin Berdyszak sugeruje nam, że możemy, a nawet powinniśmy świat dookreślać i interpretować niezależnie od wiążących nasze myślenie standardów i unifikacyjnych kalek. Dlatego też jego instrumenty muzyczne, stojaki na nuty, baletki, czy białe obrazy, jakby „Malewiczowskie” z ducha, tworzą realność, która – tak jak wirtualny świat hiperrzeczywistości – domaga się „wypełnienia” nowym sensem.

Biel, która jest właściwie kolorem dość neutralnym w naszej kulturze, stwarza tutaj wielkie pole dla ruchu wyobraźni. Jeśli uda nam się pokonać siłę przyzwyczajeń i włączyć kreatywność, narzędzia kultury mogą pozyskać nowy sens. Można zatem powiedzieć, że cały ten projekt jest właściwie pytaniem o istnienie (i zaistnienie) „sensu” w świecie, który odmawia mu właśnie... „sensu” lub też unifikuje go we własnej referencji. Paradoksalnie, reperkusją tej sytuacji jest fakt, że narzędzia kultury oddzielają nas od „sensu” niczym weneckie lustra. I ten problem dość wyraziście prezentuje katowicka wystawa, na której Berdyszak pokazuje – zamiast kreacji – dystrybucję i promocję jej pozorów. Leżą przed nami – jak martwe – baletki i instrumenty, z których „wyciekła” energia dźwięku i ruchu. Widzialność może zatem (o czymś) świadczyć. Od nas zaś zależy czy potrafimy ją ożywić i jej doświadczyć.
Marcin Berdyszak „Narzędzia kultury”. Galeria Sektor I, GCK Katowice, czerwiec 2006.