ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (378) / 2019

Magdalena Figzał-Janikowska,

OPOWIADANIE DŹWIĘKIEM* (STANISŁAW RADWAN: 'MUZYKA TEATRALNA I FILMOWA')

A A A
W jednym z epizodów filmu „Łóżko Wierszynina” Andrzeja Domalika przeżywająca kryzys aktorka zwraca się z prośbą o poradę do kolegi z zespołu, kompozytora. Kameralna rozmowa odbywa się na widowni, a jej scenerię stanowią teatralne rekwizyty i dekoracje. W rolę kompozytora wciela się Stanisław Radwan. Scena ta ma znaczenie nie tylko dla samej fabuły filmu, odsłania ona także specyfikę i funkcję muzyki teatralnej – komponowanej w zaciszu, stanowiącej niewidoczny element teatru, a jednak będącej w stanie przekazać więcej niż słowo czy obraz…

Tym, co łączy teatr i film, jest uwodzenie wizualnością, przetapianie rzeczywistości na sceny i kadry. Czy muzyka, która wchodzi w ścisłą relację z tymi mediami, więcej traci czy zyskuje? Z jednej strony zostaje ona przecież pozbawiona swojej autonomii, z drugiej jednak staje się nośnikiem nowych znaczeń, symboli, emocji. Obraz sprawia, że muzyki słuchamy inaczej, przypisujemy ją do konkretnych sytuacji, osób, uczuć i wrażeń. Inny jest także sposób jej zapamiętywania – jeśli nie łatwiejszy, to na pewno bardziej intensywny.

***

Muzyka Stanisława Radwana od ponad pięćdziesięciu lat wiąże się z tym, co wizualne. Z obrazem teatralnym i filmowym, w jego rozmaitych odsłonach tematycznych i gatunkowych. Towarzyszyła ona spektaklom najwybitniejszych polskich twórców teatru XX wieku, takich jak Konrad Swinarski, Zygmunt Hübner, Jerzy Jarocki czy Jerzy Grzegorzewski. Współtworzyła klimat wielu niezapomnianych filmów, w tym dzieł Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Kieślowskiego, Janusza Majewskiego, Marka Gierszała. Sporządzenie listy teatralnych i filmowych utworów kompozytora stanowiłoby nie lada wyzwanie, ale przecież nie o ilość tu chodzi. Najważniejszy jest bowiem dźwięk i to, co wokół niego…

Poszukiwanie jednego, wspólnego klucza dla kompozycji teatralnych i filmowych Radwana jest zadaniem bardzo trudnym i w kontekście muzycznym raczej skazanym na niepowodzenie. Utwory te cechuje bowiem bardzo różnorodne podejście do materii dźwiękowej, uzależnione od charakteru i tematyki dzieła, któremu mają służyć. Wiele kompozycji, które znalazły się na tej płycie udało się jednak w pewien sposób zespolić. Tym czynnikiem spajającym nie jest ani gatunek muzyczny, ani też technika kompozytorska. Stanowi go miasto – Kraków. Południowopolska stolica kultury, zakątek nieustannie inspirujący artystów, miejsce z niezwykle bogatą tradycją teatralną, a także sceneria wielu znaczących obrazów filmowych. Kraków to wreszcie miejsce, z którym od lat związany jest sam kompozytor. Studia muzyczne w krakowskiej akademii, wieloletnia przygoda z Piwnicą pod Baranami, współpraca z najważniejszymi teatrami miejskimi, w tym dziesięcioletnia dyrekcja w Starym Teatrze – to tylko kilka muzyczno-teatralnych przystanków łączących Radwana z Krakowem.

Ślady, które pozostały po tych doświadczeniach, to muzyczne partytury, archiwalne nagrania, rejestracje przedstawień, filmy, a przede wszystkim ustne i pisemne świadectwa, czyli to, co zachowane w pamięci widzów, aktorów, muzyków, przyjaciół i współpracowników. Niniejsza płyta również stanowi tego rodzaju reminiscencję – reminiscencję podwójną, bowiem utrwalającą zarówno muzykę, jaki i powiązane z nią obrazy.

Wiele z nich to te przywołujące scenę Starego Teatru – jej najważniejsze spektakle oraz ich brzmienie. Począwszy od przewrotnej komedii szekspirowskiej „Wszystko dobre, co się dobrze kończy” (1971) w reżyserii Konrada Swinarskiego po „Rękopis znaleziony w Saragossie” (1992) Jana Potockiego, który na deski krakowskiej sceny przeniósł Tadeusz Bradecki. Pierwsze z przedstawień zaskakiwało brutalnością obrazów i fascynowało zmysłowością, drugie ujmowało swym rozmachem i zabawą konwencjami. Te tendencje odbijają się także w muzyce – w przypadku spektaklu Swinarskiego obfitującej raczej w melancholijne, niepokojące tony, w „Rękopisie…” uwodzącej gatunkową rozmaitością, którą na scenie eksponowała kameralna orkiestra w weneckich maskach. Pomiędzy tymi dwoma spektaklami jest jeszcze rzesza innych krakowskich realizacji i przypisanych im motywów muzycznych. Uroczyste „Fanfary” przypominają pierwszą scenę słynnego „Hamleta” (1989) Andrzeja Wajdy z Teresą Budzisz-Krzyżanowską w roli tytułowej. „Sinfonietta teatrale” przywołuje z kolei surrealistyczne przedstawienie Rudolfa Zioło według „Republiki marzeń” (1987) Brunona Schulza. Składającą się z serii symbolicznych i mitycznych obrazów opowieść o krainie dziecięcych marzeń spajała muzyka – nadawała rytm poszczególnym częściom, różnicowała ich nastrój, decydowała o narracyjnej płynności.

Na krakowskiej scenie powstawały najwybitniejsze spektakle Jerzego Jarockiego, z którym Radwan pracował przez blisko 40 lat. Efektem tej współpracy są z jednej strony minimalistyczne kompozycje, charakteryzujące się zamierzoną redukcją materiału muzycznego, z drugiej zaś przeciwstawione im rozbudowane utwory o bogatej instrumentacji i kolorystyce. Do tych drugich należą zaprezentowane tu fragmenty: kompozycja „Szklane domy” ze spektaklu „Sen o bezgrzesznej” (1979) według prozy Stefana Żeromskiego oraz miłosny motyw przewodni z przedstawienia „Kasia z Heilbronnu albo próba ognia” (1994) Heinricha von Kleista, inaugurującego działalność Sceny na Świebodzkim Teatru Polskiego we Wrocławiu.

Obecność w Starym Teatrze to także spotkanie z Krystianem Lupą. W jednym z wywiadów kompozytor wspominał, że najważniejszym spektaklem zrealizowanym z tym reżyserem była dla niego adaptacja powieści „Malte” (1991) według Rainera Marii Rilkego. Lupa przedstawił ją jako przypowieść o losie samego autora. Była to fascynująca, aczkolwiek ostatnia wspólna praca twórców, której śladem jest między innymi melancholijny „Hiob”.

Z Krakowem wiążą się również dwa istotne obrazy filmowe. „Z biegiem lat, z biegiem dni…” (1980) to powrót do młodopolskiego Krakowa, jego cyganerii, a także mieszczańskiego stylu życia. Klimat tamtych lat oddaje oczywiście również muzyka, towarzysząca salonowym spotkaniom, nocnym eskapadom szlakiem krakowskich kawiarni czy wreszcie organizowanym z rozmachem balom. Przywołany tutaj utwór to temat Alfonsa Fikalskiego, legendarnego aranżera zabaw tanecznych, którego w filmie brawurowo kreował Jerzy Stuhr. Ten sam aktor w „Spisie cudzołożnic” (1994) odsłaniać będzie przed swym zagranicznym towarzyszem groteskowo-erotyczny wizerunek współczesnego Krakowa – otulonego senną balladą, gęstą jak mgła towarzysząca bohaterom filmu.

Na płycie inaugurującej serię „Muzyczny ślad Krakowa” nie mogło mimo wszystko zabraknąć utworów z warszawskich przedstawień Jerzego Grzegorzewskiego – drugiego twórcy, z którym kompozytor tworzył wieloletni tandem. Muzyka w inscenizacjach Grzegorzewskiego nie jest tłem, lecz staje się pełnoprawnym „uczestnikiem” spektaklu. Bez względu na to, czy stanowią ją rozbudowane formy wokalno-instrumentalne, żartobliwe songi o charakterze kabaretowym, czy też po prostu rytmizacje mowy i aktorskich gestów – nigdy nie pozostaje ona sferą niezauważoną. O jej zróżnicowanej fakturze świadczą przywołane tu utwory z „Bloomusalem” (1974) Teatru Ateneum, „Wujaszka Wani” (1993) Teatru Studio czy „Operetki” (2000), zrealizowanej na scenie Teatru Narodowego.

***

Kompozycje Radwana, choć z reguły nie mają charakteru ilustracyjnego, w jakiś niezwykły sposób stapiają się z kadrem i sceną, dopełniają je, nadają im brzmienie i sprawiają, że na długo pozostają one w pamięci. Bo przecież kiedy przywołujemy twórczość Grzegorzewskiego, czy nie słyszymy od razu arii i chóralnych pieśni budujących kluczowe sceny tych przedstawień? Albo czy inscenizacje Jarockiego w takim samym stopniu zachwycałyby swą precyzją, zrytmizowaną formą gdyby nie ich subtelna i minimalistyczna warstwa akustyczna? I wreszcie, czy filmowe kadry „Z biegiem lat z biegiem dni…” budziłyby te same emocje, gdyby nie towarzyszące im sentymentalne walce? Jeśli muzyka Stanisława Radwana posiada moc ożywiania i utrwalania obrazu to postawione na początku pytanie o jej relację z teatrem i filmem należałoby odwrócić, formułując je następująco: ile mogłyby stracić wspomniane dzieła pozbawione dedykowanych im kompozycji – pieśni, tańców, kabaretowych songów, kameralnych utworów instrumentalnych, dużych form orkiestrowych i chóralnych czy wreszcie minimalistycznych ilustracji i efektów akustycznych? Wydaje się, że zbyt wiele, aby w ogóle rozważać ich kształt bez muzyki…
* Tekst pochodzi z płyty Stanisława Radwana „Muzyka teatralna i filmowa” wydanej przez Krakowskie Forum Kultury i Wytwórnię DUX Recording Producers

Stanisław Radwan: „Muzyka teatralna i filmowa”. [Krakowskie Forum Kultury i DUX Recording Producers, 2018]. Wykonawcy: Orkiestra Akademii Beethovenowskiej. Dyrygent: Rafał Jacek Delekta.